Strefa Twojego pupila - nowości i porady dotyczące zwierząt domowych

Psy ratownicze

Psy ratownicze

Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Beatą Sabałą-Zielińską, autorką serii książek o Tatrzańskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. Pani Beata opowiedziała czytelnikom „Pupila” o swojej ostatniej książce – „TOPR. O psie, który został ratownikiem”, a także o trudnym procesie szkolenia psów ratowników, ich relacji z opiekunem oraz o tym, jak dużą pomocą dla ratowników są ich wierni psi towarzysze.

 

Beata Sabała-Zielińska – rodowita góralka, publicystka i dziennikarka radiowa, przez lata związana z Radiem ZET. Autorka i współautorka książek o Zakopanem. Zajmuje się głównie tematyką górską. Jej książki TOPR. Żeby inni mogli przeżyć, Pięć Stawów. Dom bez adresu i TOPR2. Nie każdy wróci przez kilka tygodni nie schodziły z list bestsellerów. Pracuje na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie prowadzi studencką rozgłośnię UJOT FM.

 

 

Działalnością TOPR-u zajmuje się Pani od dość dawna. Wydała Pani trzy książki na temat Ratownictwa Górskiego w Tatrach. Skąd u Pani zainteresowanie tą tematyką?

Pracowałam przez dwanaście lat jako reporterka radia ZET z Zakopanego, więc byłam niemal codziennym gościem w Centrali TOPR-u. Wypadki w Tatrach zdarzają się często i – można powiedzieć, że niestety – cieszą się one zainteresowaniem, wobec tego regularnie tam bywałam. Przyglądałam się pracy ratowników, relacjonowałam ją, ale też z czasem brałam udział w różnych szkoleniach, żeby uatrakcyjnić swoje materiały radiowe. Dlatego poznałam ją trochę od środka i pewnie dlatego wydawało mi się, że dużo wiem na temat ich pracy. Kiedy jednak wpadłam na pomysł napisania książki o TOPR-ze, okazało się, że wiem tak naprawdę niewiele. Na szczęście ratownicy zgodzili się opowiedzieć o kulisach swojej pracy, o tym jak się szkolą, jak ta organizacja się rozwijała przez, już teraz, 115 lat. Dzięki temu powstały dwie książki, które nazywam „dużymi TOPR-ami”, bo kierowane są do dorosłych, oraz dwie książki dla młodszych czytelników: TOPR. Tatrzańska przygoda Zosi i Franka, a także TOPR. O psie, który został ratownikiem.

 

Ilustracja z książki “TOPR. O psie, który został ratownikiem”

W Pani książkach o TOPR-ze pojawia się temat psów ratowniczych, choć najmocniej – mam wrażenie – widoczny jest on w pozycjach kierowanych do dzieci.

Muszę trochę sprostować, ponieważ w pierwszej książce o TOPR-ze (TOPR. Żeby inni mogli przeżyć – przyp. red.) znajduje się cały rozdział o psach ratownikach. Jest to rozdział, który był autoryzowany przez ówczesnego szefa tej sekcji – Łukasza Migiela. Opisałam tam bardzo dokładnie proces szkolenia psów ratowników. Ja z kolei – będąc reporterką, dość często uczestniczyłam w ich szkoleniach, niejednokrotnie jako pozorantka. Dawałam się zasypać w nieprawdziwej lawinie po to właśnie, żeby mieć ciekawy materiał i fajne dźwięki. Muszę zresztą powiedzieć, że materiały z tych szkoleń zawsze cieszyły się wielkim powodzeniem w radiu. Mogło się wiele dziać, w Polsce i na świecie, a i tak one zawsze wchodziły „na dobrą pozycję” w informacjach. Bo ludzi to bardzo interesowało.

 

Dlaczego zainteresowała się Pani właśnie działaniami psich ratowników do tego stopnia, że poświęciła Pani tej tematyce całą książkę?

Bo w pewnym momencie wydawca wpadł na pomysł, by napisać książkę O TOPR-ze dla jeszcze młodszych dzieci niż czytelnicy Tatrzańskiej przygody Zosi i Franka, czyli dla kategorii wiekowej 6 plus. Łatwo powiedzieć, gorzej wykonać, bo przecież to nie jest łatwa tematyka – góry, bezpieczeństwo, wypadki. Musiałam się zastanowić, jak to zrobić, by zachęcić dzieci do chodzenia po górach, a nie zniechęcić do tej aktywności. Wtedy wpadłam na pomysł, by bohaterem był pies, który ma zostać ratownikiem. I on, sam ucząc się gór i ratownictwa, będzie uczył też dzieci.

 

Proszę opowiedzieć nam więcej na temat zwierzaków, które Pani opisywała. Wszak chodzi tu o realne postaci.

Tak. Wszystkie psy, które występują w książce, służyły albo nadal służą w TOPR-ze. Dlatego nie zmieniałam ich imion, choć niektóre nie są łatwe do zapamiętania. Chciałam jednak pokazać prawdziwą historię TOPR-u, stąd mamy Lufę, Elgrosa i innych zamiast Burka czy Biszkopta. Oczywiście, „uczłowieczenie” Vera, oddanie mu roli narratora, jest bajkowe, ale cała reszta – czyli bohaterowie, ich opowieści, no i najważniejsze, czyli system szkolenia psów – to fakty. Co ważne, książka, podobnie jak wszystkie pozostałe dotyczące TOPR-u, została sprawdzona przez ratowników, w tym przypadku także przez obecnego szefa szkolenia psów lawinowych, więc merytorycznie wszystko się zgadza. I to jest istotne. W tej książce nie ma zmyślonych historii, a opisany proces szkolenia psa jest odwzorowaniem prawdziwych działań.

 

Ile psich ratowników służy obecnie w TOPR-ze?

Do końca tej zimy służyło siedem psów. Po sezonie dwa z nich miały odejść na emeryturę, więc teraz jest ich pięć. Ale wiem już, że w planie jest zakup dwóch kolejnych psów. Psy służą w TOPR-ze od 1974 roku. Do dziś psów ratowników było około pięćdziesiąt.

 

Jakie rasy psów przeważają w ratownictwie górskim? Dlaczego?

W TOPR-ze głównie służą owczarki. Kiedyś, przede wszystkim niemieckie, dziś są to także owczarki border collie, owczarki holenderskie, belgijskie i malinoisy. Owczarki mają doskonały węch, są bardzo inteligentne, szybko i chętnie się uczą i co ważne lubią się bawić. W TOPR-ze służyły też labradory. To jakiego psa kupi TOPR w dużej mierze zależy od przewodnika, który będzie się tym psem zajmował i go szkolił. To on wybiera psa, ale oczywiście w ramach ras, które są preferowane.

 

Przygotowując się do opisywania różnych etapów szkolenia psów ratowników, zapewne zgłębiła Pani ten temat bardzo dokładnie. Jak zatem wygląda trening psa ratowniczego?

Tak jak opisałam go w książce. (śmiech) Nie chcę zdradzać szczegółów, bo odbiorę czytelnikom całą przyjemność. Powiem tylko, że to się zmieniało na przestrzeni lat. W 2001 roku leżałam jako pozorantka w lawinie z pajdą kiełbasy. Teraz jako nagrodę dla mojego wybawcy miałam gryzak. Bo teraz nagrodą dla psa za dobrze wykonane zadanie jest zabawa, a nie jak wcześniej – smakołyk. Behawioryści odkryli, że nie tyle pełny żołądek, ile atencja przewodnika jest najlepszą zapłatą. Dlatego zresztą psy szkoli się przede wszystkim przez zabawę. Pies wie, czego się od niego oczekuje, wie, że ma znaleźć człowieka, ale nie wie, jak ważne jest to zadanie. On myśli, że jest to zabawa. Bo przecież najpierw pan chował przed nim zabawki i kiedy je odnalazł, pan bardzo się cieszył. Tak samo jest z człowiekiem.
Psa szkoli się od szczeniaka, stopniowo podnosząc mu poprzeczkę. Najpierw uczy się go posłuszeństwa i różnych komend, potem chowając przed nim różne fanty, rozwija się jego umiejętności węchowe. I ten proces trwa tak naprawdę do końca służby psa – do jego przejścia na emeryturę. Elementy szkolenia, które związane są ze śmigłowcem, z wsiadaniem do śmigłowca, desantowaniem się, jazdą skuterami i samochodami terenowymi rozpoczynają się, gdy pies ma około jednego roku. Po dwóch latach szkolenia pies zdaje egzaminy i jeśli zda, zostaje ratownikiem TOPR-u.

Ilustracja z książki “TOPR. O psie, który został ratownikiem”

Czyli dwu- lub trzyletni pies to już prawdziwy ratownik?

Tak, ale na tym nie kończy się proces szkolenia. Co trzy lata pies jest certyfikowany, a przynajmniej dwa razy do roku odbywają się poważne, kilkudniowe szkolenia. Tak naprawdę te psy cały czas są w szkoleniu, przez cały rok. Latem też mają treningi i to bardzo trudne. Zdarza się, że ratownicy np. zakopują człowieka w piasku. W TOPR-ze szkolenie psów traktuje się bardzo poważnie. To nie jest tak, że psy są dodatkiem dla ratownika. One po prostu są ratownikami. Potrafią błyskawicznie, w ciągu pięciu do siedmiu minut przeszukać całe lawinisko. Owszem, tak zwane trafienia nie zdarzają się często, ale nie dlatego, że te psy są kiepsko wyszkolone. Na ich sukces albo porażkę wpływa wiele czynników, między innymi to jak głęboko zasypany jest człowiek, jaka jest struktura śniegu, czy wieje wiatr itp., itd. Rola psów w ratownictwie górskim jest nie do przecenienia, trzeba jednak pamiętać, że jak mówią sami ratownicy, psy są jednym z narzędzi szukania zasypanego. Jeśli pies nie znajdzie człowieka pod śniegiem, wtedy ratownicy szukają go innymi metodami.

 

Wspomina Pani o poszukiwaniu ludzi pod lawinami. A co z akcjami w innych porach roku? Czy psy biorą w nich udział?

Psy TOPR-u pracują również latem. Często wychodzą na poszukiwania osób zaginionych. I w odnajdywaniu ich mają spore sukcesy. Kiedyś psy brały udział tylko w akcjach lawinowych, teraz pracują przez cały rok. Chodzi o to, by cały czas były w zadaniu.

 

Podczas współpracy z ratownikami TOPR-u miała Pani kontakt również z psimi ratownikami. Jakie one są? Czy zachowują się tak, jak psy znane nam z otoczenia?

I tak i nie. Zacznijmy od tego, że to nie są pupile. A już na pewno nie kanapowce. Po pierwsze, to psy do zadań specjalnych. Pochodzą ze znanych, sprawdzonych, często zaprzyjaźnionych z ratownikami hodowli. Wybrane z najlepszych miotów, już na starcie są wyjątkowe. Po drugie, od samego początku są odpowiednio układane. I bardzo zsocjalizowane, a więc lubią ludzi. W związku z tym są niezwykle sympatyczne, przyjacielskie i miłe. Ale nie są to przytulanki. Pies ratownik słucha się swojego pana, a więc bawi się, kiedy pan mu na to pozwoli. Inni bawią się z psem – kiedy przewodnik im na to pozwoli. Dlaczego? Bo, jak pamiętamy, zabawa jest zapłatą. To jednak nie znaczy, że te psy są niedopieszczone. Przeciwnie – są niezwykle szczęśliwe. Żaden pies nie dostaje tyle czasu i uwagi swojego pana co pies ratownik.

 

A co z rodziną ratownika? Przecież psy spędzają ze swoim panem cały czas, mieszkają razem. Jak wygląda kontakt z innymi członkami rodziny?

Dla psa najważniejszy jest jego pan. I rodzina przewodnika wie o tym. Wie również, jakie pies ma zadanie, więc nie wytrąca go z tej roli, nie przeszkadza mu. Tak naprawdę cała rodzina poniekąd bierze udział w szkoleniu takiego psa, choćby przestrzegając reguł. Wie, jak należy z takim psem postępować i czego nie należy robić. To zmienia się, gdy pies przechodzi na emeryturę. Wtedy staje się klasycznym pupilem, dopieszczanym do granic możliwości. Ale dopóki jest psem ratownikiem, pozostaje w pełnej dyscyplinie.

 

Proszę opowiedzieć więcej o relacji, jaka nawiązuje się między ratownikiem, a jego psem?

Ta relacja jest bardzo bliska. To są po prostu partnerzy jednej liny, partnerzy na całe życie. My, mówiąc o psach lawinowych, skupiamy się przede wszystkim na psie. Ale tak naprawdę najważniejszą postacią jest przewodnik, czyli ratownik, który decyduje się na bardzo szczególny związek i bardzo odpowiedzialne zadanie. Bo zobowiązuje się wobec TOPR-u, że wyszkoli psa na najwyższym możliwym poziomie i zobowiązuje się wobec psa, że będzie o niego dbał, nie tylko gdy ten będzie w służbie, ale także, gdy przejdzie na emeryturę. Słowem, do końca jego dni. Ta relacja między psem a przewodnikiem jest szczególna. I widać to gołym okiem. Stanowią jedność. Jeden bez drugiego nie ruszy się na krok. Jeden za drugiego wskoczy w ogień.

Ilustracje z książki “TOPR. O psie, który został ratownikiem”

Komu chciałaby Pani polecić swoją książkę TOPR. O psie, który został ratownikiem? Czy podczas pisania książki miała Pani przed oczami jakąś grupę odbiorców?

Książka jest kierowana do dzieci, przede wszystkim do tych młodszych, ale jak się okazuje, czytają ją także dorośli. I trudno się dziwić, bo wiedza o szkoleniu psów lawinowych nie jest powszechna. Nie jest wprawdzie tajemna, ale wbrew pozorom wcale nie jest łatwo znaleźć literaturę na ten temat. Dlatego mało kto wie, jak długi, żmudny i trudny jest to proces. Pisząc tę książkę, miałam oczywiście przed oczami dzieci, dlatego starałam się tak przekazać tę wiedzę, by je zainteresować, dostosowując przekaz do ich wieku.

 

Co możemy zrobić, by wspierać działania psów ratowniczych? Czy może Pani przekazać wskazówki dotyczące tego, jak zachować się w kontakcie z psem ratownikiem?

Po pierwsze – nie przeszkadzać. Jeśli spotkamy psa ratownika na szlaku, nie podchodzimy do niego, nie głaszczemy go, nie cmokamy, nie gwiżdżemy na niego, nie robimy sobie z nim zdjęć. Pies ratownik to ratownik, więc jeśli jest w górach to znaczy, że jest w jakimś działaniu. Pamiętajmy, że psy ratownicze w większości przypadków wychodzą w góry, by ćwiczyć, dlatego nie przeszkadzamy. Jeśli bardzo zależy nam na tym, żeby podejść do psa, nie robimy tego bez uprzedzenia. Zawsze pytamy o zgodę przewodnika. Ta zasada zresztą powinna obowiązywać w przypadku wszystkich psów – nie znam psa – nie podchodzę do niego. Warto tej zasady uczyć dzieci.

 

Czy chciałaby Pani dodać coś jeszcze na podsumowanie naszej rozmowy?

Chciałabym zachęcić do przeczytania książki. Do poznania historii toprowskich psów, nie tylko po to, by poszerzyć swoją wiedzę na temat systemu ich szkolenia, ale przede wszystkim, by zobaczyć jak wielki jest to wysiłek, zarówno ze strony przewodnika, jak i psa. I jak dużego zaangażowania oraz zaufania to wymaga, z obu stron. Historia Vera, psa, który został ratownikiem TOPR-u jest wzruszająca, w głównej mierze dlatego, że opisuje prawdziwą relację, jaka nawiązuje się między człowiekiem a psem. „Gdzie ty, tam ja. Gdzie ja, tam ty” – mówi w książce pan do przestraszonego Vera, tuż przed desantem ze śmigłowca. To sedno tej więzi. To historia niezwykłych ratowników, na których my turyści zawsze możemy liczyć.

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Martyna Major

 

Artykuł z magazynu PUPIL numer 3(35)/2024