Strefa Twojego pupila - nowości i porady dotyczące zwierząt domowych

Nie ma przypadków – Katarzyna Pakosińska o Elli

Nie ma przypadków – Katarzyna Pakosińska o Elli

Katarzyna Pakosińska: „Ona cały czas coś mówi! Komunikuje się z nami dźwiękiem non stop. Znajomi śmieją się, że to nie przypadek, skoro ma taką, a nie inną panią”.

 

Katarzyna Pakosińska

Katarzyna Pakosińska

Foto. archiwum prywatne

Artystka kabaretowa i teatralna, dziennikarka i konferansjerka. Jest autorką książek o gruzji i serii książek dla dzieci o przygodach maliny. Współzałożycielka i była członkini kabaretu moralnego niepokoju.

Na scenie można ją obecnie zobaczyć w satyrycznym monodramie „dobry wieczór z pakosińską“, spektaklach „zus, czyli zalotny uśmiech słonia”, „małżeński rajd da- kar“, „życie: trzy wersje” oraz autorskim recitalu „oko w pończosze”.

Oprócz licznych występów estradowych, ma na swoim koncie również role filmowe (m.in „deborah”), teatralne (m.in „historia manon lescaux”), serialowe (m.in. „usta usta”, „blondynka”, „leśniczówka”), a także spektakle telewizyjne („klimaty”).

Bierze udział w licznych akcjach charytatywnych, jest jedną z ambasadorek organizacji kwiat kobiecości, mentorką programu vital voices chapter poland, na stałe współpracuje z fundacją zaczytani. Została twarzą kampanii społecznej „nie hejtuję. Motywuję” organizowanej przez europejski klub kobiet biznesu.

 

Katarzyna Nogaj: Jak Elli do Was trafiła?

Katarzyna Pakowsińka: Pamiętam listopadowy wieczór, kiedy dom wciąż był w rozpaczy po stracie uwielbianej Forgi. Sunia, seter irlandzki, cudowny rudzielec była z nami dziesięć lat. Guz na serduszku okazał się nieoperacyjny…

Wyżeł Katarzyny Pakosińskiej

Foto. archiwum prywatne

Zamknęłam się w domu. Płakałam i obiecywałam sobie, że nigdy więcej nie chce już przeżywać tak bolesnego rozstania.

Dom zrobił się cichy, nie było słychać charakterystycznego tupotu psich łap, nikt nie witał nas od progu z taką radością, aż do urwania ogona.

W takich okolicznościach, kiedy nie rozstawałam się z chusteczką, zadzwonił z pracy mąż.

– Jak się trzymasz Kasiula? Spotkałem się właśnie z kolegą i on ma bardzo fajnego psa. Miałem takiego w Gruzji. Kurzhaari. Chodziliśmy z nim na polowania. Nie wiem jak ta rasa nazywa się po polsku, ale prześlę ci zdjęcia.

I zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, rozłączył się, a za moment zaczęły spływać fotografie. Pies czekolada, pomyślałam w pierwszej chwili. Szybko sprawdziłam rasę – był to wyżeł niemiecki krótkowłosy.

W przeglądarce, tuż obok grafik, pojawiła się strona hodowli tych psiaków. Kampinos? To rzut beretem od naszego domu. Co mi szkodzi, pojadę. – pomyślałam.

Na stronie wyświetliła się informacja o miocie, który urodził się 30. września. Obejrzałam zdjęcia całej bandy pociesznych wyżełków. Jedno ze szczeniąt szczególnie zwróciło moją uwagę. Całe lśniąco-brązowe z białą łapą, jakby przed chwilą zanurzoną w farbie. Zdjęcie było tak piękne, że zrobiłam jego kopię.

Następnego dnia wykonałam telefon do hodowli. Miła pani poinformowała, że psiaki już znalazły swoje domy, choć rzeczywiście – los jednego się waha.

– Czy aby przypadkiem nie tego? – i wysłałam zrobiony poprzedniego wieczoru screen zdjęcia suni z białą łapką.

– Tak – zdziwiła się pani – dam pani znać, jak sytuacja się wyjaśni.

Po kilku dniach byliśmy już całą rodziną w Kampinosie.

Kiedy przyjechaliśmy, wszystkie szczeniaki wybiegły akurat z domu. Przewracając się nawzajem i potykając o własne nogi, biegły na łąkę się bawić. Jeden z nich nagle stanął jak wryty i po chwili radośnie puścił się biegiem w naszą stronę. Jakby na nas czekał. To była Elli, sunia z białą łapką.

Jest już z nami ponad rok. To wielka frajda patrzeć jak dojrzewa, przechodzi wszystkie fazy stawania się dorosłym psem. I jak rośnie! Z rozrzewnieniem patrzymy na zdjęcie, kiedy z łatwością chowała się do kieszeni kurtki męża. Teraz, ledwie tam jej wielki nos się zmieści 🙂

K.N.: Jaka jest Eli?

K.P.: Jest bardzo inteligentnym psem, pogodnym, bardzo czułym, chętnym do zadań, ale i upartym jak osioł. Oprócz tego – ona cały czas coś mówi! Komunikuje się z nami dźwiękiem non stop. Znajomi śmieją się, że to nie przypadek, skoro ma taką, a nie inną panią. 🙂

Pies Katarzyny Pakosińskiej

Foto. archiwum prywatne

„Ten pies w poprzednim życiu był chyba człowiekiem”- żartujemy. Bo Elli interesuje się wszystkim. Nie pogardzi nawet pracami w garażu, kiedy na przykład coś się piłuje, wierci, skręca, szlifuje. Każdy element musi być obwąchany i sprawdzony. Jej zainteresowanie wzbudza każdy dźwięk. Nie boi się niczego, nawet bardzo głośnych tonów – te zwłaszcza musi natychmiast sprawdzić.

Od początku energia tej suni jest dla nas zadziwiająca. Mamy przez to mało nieporuszonych zdjęć z naszym pupilem. Ciężko jej usiąść bez ruchu choćby na pół minuty. I my też przy niej nie możemy. Jeśli tylko zauważy, że zbliżamy się do kanapy, natychmiast na naszych kolanach lądują węzełki, piłeczki, gałęzie z ogrodu, zakopane wcześniej w ziemi „śmierdziuchy” (bo cały czas coś chowa „na potem”)…

I ten typowy wówczas wyraz prośby w oczach, który nie przyjmuje sprzeciwu, mówiący: BAW SIĘ! 🙂

K.N.: Jakie zabawy lubi?

K.P.: Najulubieńszą zabawą Elli jest szukanie. Żeby nie podglądała, ktoś z nas zakrywa jej oczy, reszta chowa w domowych zakamarkach smaczki. Potem wystarczy krótka komenda „szukaj” i zaczyna się szaleństwo. Na czas! Bo to, że znajdzie wszystkie smaczki – wiemy bez dwóch zdań.

Elli lubi też aportować. Lubi szarpaninkę węzełkiem. Łapać piłkę w locie. Skacze przy tym, jak kangur! Potrafi odbić się z miejsca na wysokość półtora metra!

Spacery z nią, to sama frajda. Mamy to szczęście, że prosto z domu wchodzimy na  leśną ścieżkę. Może więc biegać i szaleć do woli. Trudniej nam idzie chodzenie na luźnej smyczy, ale dojdziemy do tego 🙂

Odkąd Elli pojawiła się w naszym domu, staraliśmy się zbudować jej stały grafik, by czuła się bezpiecznie i złapała nasz rytm. Teraz to procentuje. Elli budzi się z nami, nigdy przed, co jest wspaniałe, bo ja przy mojej wieczornej pracy, nie byłabym w stanie budzić się codziennie o szóstej rano. Krótki spacer, śniadanie i hasanie po ogrodzie podczas naszego biesiadowania. Elli ma też swoją przyjaciółkę, psa z sąsiedztwa, także główny spacer, to wspólne zabawy psiaków. Wieczorem po kolacji, jak po małym dziecku widać po niej, że jest śpiąca. Mówimy wtedy, by położyła się do siebie. Zaczyna się głośne narzekanie, przeciąganie, a po chwili chrapanie z legowiska 🙂

Pies Ella Katarzyny Pakosińskiej

Foto. archiwum prywatne

K.N.: Jest jakaś sytuacja, która szczególnie utkwiła w Twojej pamięci?

K.P.: Jeden z piękniejszych momentów, jaki pamiętam z Elli, wydarzył się podczas spaceru. Miałam dzień z gatunku „byle jaki”. Szłam zamyślona, w pewnym momencie pozwoliłam sobie na łezki. Elli biegała w odległości kilkunastu metrów ode mnie po łące. Nie mam pojęcia, jak ona zobaczyła te moje łzy z takiej odległości. W każdym razie przybiegła do mnie z prędkością błyskawicy. Tuż przede mną wyhamowała, delikatnie się oparła o mnie i zlizała łezki. Zaczęłam się śmiać. Wtedy pomerdała ogonem i pobiegła z powrotem na łąkę. Taka empatia.

Katarzyna Pakosińska z psem

Foto. archiwum prywatne

Nie ma przypadków. Święcie wierzę, że to zwierzaki wybierają nas na swoich przewodników. Na swoją rodzinę. Tak było, jeśli chodzi o mojego pierwszego psa Hasandra, kiedy pojechałam na Skrę po plakaty Mortena Harketa, a wróciłam z nim, bo za każdym razem, gdy przechodziłam – przywoływał mnie i tylko mnie piszczeniem.

Tak było z Forgą, gdy pojechałam po jej brata (chcieliśmy psa), ale to ona mnie nie odpuściła. Taka jest też historia Elli…

K.N.: Za co najbardziej ją kochasz?

K.P.: Za co kocham Elli? Chyba po prostu za to, że jest z nami, że nauczyła, jak serce może być pojemne, kiedy jest się otwartym na miłość.

Ella pies Pakosińskiej

Foto. archiwum prywatne

K.N.: Dziękuję za rozmowę.

 

Wywiad przeprowadziła Katarzyna Nogaj

Artykuł z magazynu PUPIL numer 1(25)/2022