„Czarna i Szara […] śpiewają ze mną te wszystkie piosenki, które ja próbują przygotować, dopracować. Wtedy nie odstępują mnie na krok. Nie wiem, co prawda, czy one ze mną śpiewają i ćwiczą z przyjemnością, czy też jest to negatywna reakcja na mój śpiew.” – O swoich dwóch muzykalnych kotkach opowiada wokalista Studia Accantus Kuba Jurzyk.
KUBA JURZYK
Absolwent wydziału wokalno-estradowego ZPSM im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Wokalista, aktor dubbingowy. Finalista programu X-Factor. Szerszej publiczności dał się poznać na Youtubie, gdzie między innymi współtworzy kanał Studio Accantus. Filmy z jego udziałem przekraczają 100 mln wyświetleń. Wielokrotnie użyczył swojego głosu w produkcjach Disneya, Netflixa, Amazona oraz wielu, wielu innych. W 2023 r. wydał swoją debiutancką płytę, zatytułowaną „Pierwsza”.
Twoje życie – przynajmniej w ostatnim czasie – raczej do nudnych nie należy. Patrząc tylko na ostatni miesiąc – koncertowałeś już w dziewięciu miastach, a dwa wydarzenia jeszcze przed Tobą. Czy w tym ogromie zajęć, koncertów i wyjazdów masz czas na posiadanie własnych zwierząt i opiekę nad nimi?
Zajęć jest bardzo dużo, dlatego właśnie zdecydowaliśmy się na dwa koty, a nie na jednego. Bardzo byśmy chcieli mieć w domu psa, ale ze względu na moją pracę jest to niemożliwe. Musiałby ze mną jeździć, co raczej byłoby uciążliwe i dla mnie, i dla niego. Ja zawsze w domu miałem psa – bardziej nawet niż kota. Chociaż właściwie to się zmieniało – czasami mieliśmy psa i kota równocześnie. Ale zawsze jakieś zwierzę u nas w domu było. I właśnie z tego powodu przygarnęliśmy dwie kotki – siostry. Stwierdziliśmy, że jeden będzie miał cały czas doła, będzie smutny i znudzony. Jeśli kot ma towarzysza, to zawsze jest jakaś alternatywa do zabawy i wzajemnego oddziaływania. Takie rozwiązanie sprawdza się od czterech lat, więc można powiedzieć, że była to dobra decyzja. Pomimo swojego towarzystwa koty potrzebują atencji człowieka. Jeśli tylko jestem w domu, to staram się spędzić z nimi jak najwięcej czasu.
Jakiej rasy są Twoje koty?
Moje kotki nie są rasowe. To są zwykłe dachowce w dwóch kolorach. Jedna z nich jest czarno-biała, stąd imię Czarna. Druga jest szaro-biała, więc otrzymała imię Szara.
Czarna i Szara – tak po prostu?
No właśnie to jest dość ciekawe i nie do końca określone. Wołamy na nie: Czarna i Szara, bo jest nam dużo prościej. Nigdy nie przywiązywałem wagi do imienia kota. Zawsze było dla mnie tak, że imię nadawało się psu i pies się do niego przyzwyczajał. Kot bardziej reaguje na „kici-kici” albo na potrząśnięcie torebką suchej karmy (śmiech) niż na swoje imię. Ale w swoich książeczkach i dowodach mają wpisane Whisky i Cola.
Szczerze mówiąc zakładałam raczej imiona bohaterów musicalowych.
Nie, to jest całkiem odrębna – domowa sfera. Zupełnie odseparowana od pracy, obowiązków. Można powiedzieć, że ich imiona to trochę żart. Panie i panowie weterynarze zawsze miło się uśmiechają, gdy słyszą lub widzą w dokumentach imiona kotów. Można powiedzieć, że to raczej konieczność z powodu dokumentów, ponieważ – jak mówiłem – nie wołamy tak do nich. Mówienie Czarna i Szara jest po prostu dużo łatwiejsze. Poza tym one raczej reagują na „chodź” niż na swoje imiona.
Czy pamiętasz, jak rozpoczęła się Wasza wspólna przygoda? Sam zdecydowałeś się na kot?
Nasza przygoda ma dość smutny początek. Moje koty jako maleńkie kocięta zostały porzucone przez swoją matkę. Dostaliśmy telefon od naszej znajomej, że w garażu jej przyjaciół okociła się kotka. Matka porzuciła swoje kocięta. Bardzo możliwe, że się na przykład przestraszyła, bo ktoś wszedł do tego garażu. Kotki zostały same. Kiedy je wzięliśmy, były bardzo małe. Praktycznie obydwie mieściły się na jednej dłoni.
Opieka nad takimi małymi kotami jest z reguły dość trudna.
Na szczęście nie trzeba było ich już karmić z butelki. Nauczyły się jeść z miski. Ale były to dwa takie małe słodkie szkraby, które niemal od samego początku były w naszym domu. Szybko uczyliśmy je kontaktu z innymi ludźmi – ze znajomymi, którzy nas odwiedzali. Byli to również goście z psami. Jeden z naszych przyjaciół ma psa – pół ogara, pół wyżła. Mamy takie świetne zdjęcie – ten ogaro-wyżeł, który jest dużym psem i dwie małe kuleczki obok niego, próbujące go wąchać, podawać łapę. On się też ich trochę bał, bo nie wiedział, co to jest takie małe. Nie był w stanie się ruszyć. Dodam, że on waży ok. 40 kg, a one wtedy po około kilogramie.
Jak wygląda Wasz typowy dzień?
Kiedy jestem w domu, koty nie odstępują mnie niemal na krok. Dużo rozmawiamy, śpiewamy sobie z moimi kotami. One, jak tylko zaczynam śpiewać, od razu podłapują – chodzą i miauczą po swojemu.
„Kanapa, kot i Netflix” nadal aktualne?
Tak, bardzo często. Zazwyczaj tak jest, że jak tylko znajdę chwilę odpoczynku przy całym tym gonieniu po Polsce z koncertami czy różnymi warsztatami, to kiedy wracam do domu, one też wiedzą, że wróciłem i mam dla nich czas. Są oczywiście chwilę obrażone – żeby nie było, ale potem siadamy na kanapie, odpalamy Netflixa albo inny serwis streamingowy i oglądamy razem.
Mają wtedy czas na bliskość.
Tak, wtedy mają czas, żeby się tą bliskością nacieszyć.
Gdyby Twoje koty mogły pójść, gdzie tylko chcą, to gdzie moglibyśmy je znaleźć? Mają swoje ulubione miejsca?
Mamy na balkonie hamak i leżaki. Mam takie zdjęcie, jak moje koty leżą sobie same na leżaku. Kiedy ja przychodzę na hamak, to oczywiście całe towarzystwo musi leżeć ze mną, więc tak sobie we trójkę odpoczywamy na jednym hamaczku i jest wszystko super. Mają też swój drapak, na którym się wylegują. Lubią parapety, bo równocześnie mogą sobie pooglądać, co się dzieje za oknem i polować na ptaki – oczywiście zza szyby. Ulubionym miejscem jest również moje łóżko. Koty zawsze ze mną śpią. To jest tak, że czasami brakuje dla mnie miejsca w łóżku. Ale jestem już z tym pogodzony.
I już chyba nic na to nie poradzisz.
Nie, chyba nie. Chociaż myślę, co można by z tym zrobić. Czasami jest to uciążliwe i śmieję się, że ja pomimo moich długich tras, setek przejechanych kilometrów i małej ilości czasu spędzanego w domu, odpoczywam w hotelach, w których się zatrzymuję. Potem, gdy wracam do domu, to już mniej śpię (śmiech). Muszę sobie chyba stworzyć w domu inne miejsce do odpoczynku. Ale w sumie rozumiem to – kiedy nie ma mnie w domu, koty tęsknią i… śpią. Gdy wracam, to one chcą się bawić, a wtedy ja z kolei chciałbym odpocząć. Jest to czasami uciążliwe, ale póki co, dajemy radę.
Jakie są Twoje koty?
Koty są bardzo różne. Już sam ich wygląd znacznie je od siebie odróżnia. Jedna z nich waży 3,5 kg, a druga niemal 7 kg. Są siostrami z jednego miotu, a ta różnica jest bardzo duża. Jest to spowodowane m.in. faktem, że jedna z nich przez jakiś czas chodziła w temblaku i jej aktywność była wtedy dużo mniejsza. Część uzyskanej wagi już z nią została. Ale nie przeszkadza jej to biegać, skakać i być absolutnie słodkim siedmiokilowym kociakiem, który przychodzi i układa się do głaskania na kolanach. Problem pojawia się po około dziesięciu minutach, kiedy te kolana już drętwieją – to w końcu siedem kilogramów. Są niesamowicie „kumatymi” stworzeniami – jak na koty. Zwierzęta te zwykle żyją swoim życiem – za bardzo nie przejmują się tym, co człowiek ma do powiedzenia. Moje koty starają się łapać kontakt. Gdy widzę, że próbują coś zrzucić i powiem im, że nie wolno tego robić, to (pomimo wewnętrznej chęci) odchodzą. Co prawda po chwili wracają i robią to, co wcześniej zamierzały – gdy ja nie widzę. Zrzucają okulary czy jakieś inne rzeczy z biurka. Ale jakaś reakcja na moje słowa jest – choćby chwilowa (śmiech).
Czy przejęły chociaż trochę Twojego charakteru? Jesteś typem osoby przebojowej, której wszędzie jest pełno. Czy one też tak mają?
Myślę, że one troszkę dłużej adaptują się w towarzystwie niż ja (śmiech), ale na pewno jest tak, że jak ktoś do nas przychodzi, to po chwili one już gdzieś tam obok niego chodzą, domagają się uwagi, każą się drapać i głaskać. Są towarzyskie, nie można powiedzieć. Nawet udało mi się nauczyć ich kilku sztuczek.
Sztuczek? Koty?
Tak, chociaż myślałem, że kotów nie da się nauczyć komend. Każda z nich uczy się w nieco inny sposób. Czarna chce się uczyć tych wszystkich sztuczek i komend – zwłaszcza, gdy nagrodą jest smakołyk. Szara jest bardziej niezależna – nie chce podawać łapy, ewentualnie stanie na dwóch łapach – ale niekoniecznie, tylko wtedy, gdy jej to odpowiada. Umieją reagować odpowiednio na komendę siad – obie zgodnie siadają. Podają łapkę – i jest to najmilsza, najprzyjemniej podana łapa na świecie. Psy zawsze są takie rozbiegane, podają łapę tylko na chwilę, bo już myślą o czymś innym. A tutaj ta łapka jest podana w sposób dystyngowany, jak u damy. Nawet miały moment aportowania, choć wydaje mi się, że po prostu go przegapiliśmy i nie wzmacnialiśmy u nich tej umiejętności. Ale był taki moment.
A czy Ty nauczyłeś się czegoś w związku z faktem, że jesteś ich właścicielem?
Nie, myślę, że raczej nie. Tak, jak mówię, koty są raczej niezależne. Chociaż, czy się czegoś nauczyłem? Może umiejętności odpoczywania. Jeśli one przychodzą do mnie, to mam wtedy taki sygnał – „okej, to jest moment na chwilę relaksu”. Nauczyły mnie, że musi być czas na odpoczynek a nie tylko ciągłe ganianie za wszystkim. Ja też ze swoim – i to już trzeba otwarcie powiedzieć – wrodzonym, niestwierdzonym ADHD, mam trudności z tym, żeby po prostu usiąść na kanapie i nic nie robić, czerpać przyjemność z odpoczynku. A one pokazują mi, że możliwe jest takie oderwanie się od pracy, od tego, co ciągle zaprząta moją uwagę.
Czy pamiętasz śmieszną historię, która była udziałem Twoich kotów? Czy coś zabawnego się ostatnio wydarzyło?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ te zabawne historie, które się przydarzają, są raczej sytuacyjne – związane z jakimś „tu i teraz”. Chyba taką najśmieszniejszą była ta, o której mówiłem już wcześniej, gdy spotkały się po raz pierwszy z psem naszego przyjaciela, dużo większym od nich. Były wtedy takie malutkie. Nie bardzo wiedziały, jak mają do tego wielkiego psa podejść. Trochę się jeżyły, a jednocześnie chciały powąchać jego łapy. On zastygł w miejscu i nie wiedział, jak ma się w tej sytuacji zachować (śmiech).
Śpiewasz w domu? Jak koty reagują, lubią Twój śpiew?
Tak, śpiewam w domu. Pracuję z domowego studia, ćwiczę. W tych sytuacjach Czarna i Szara zawsze muszą być ze mną, towarzyszyć mi. Śpiewają ze mną te wszystkie piosenki, które ja próbuję przygotować, dopracować. Wtedy nie odstępują mnie na krok. Nie wiem, co prawda, czy one ze mną śpiewają i ćwiczą z przyjemności, czy też jest to negatywna reakcja na mój śpiew. Może jest dla nich po prostu zbyt głośno, a ja tego nie umiem odczytać. Może już na mnie krzyczą „weź, już przestań”, bo też tak może być.
Czy Twoje koty mają ulubioną piosenkę – z Twojego repertuaru lub innego artysty?
Nie, nie mają ulubionej melodii. Śpiewamy wszystko, co tylko przyjdzie nam do głowy. Nie ma żadnego repertuaru. Jak tylko ja śpiewam, to czuję, że one muszą mi w tym towarzyszyć. Chcą też coś od siebie dać. Nie mają absolutnie żadnej swojej piosenki. Nie ma różnicy, co śpiewam. Bardziej chodzi chyba o muzykę i głośność niż o repertuar. Jeśli jest dla nich za głośno lub trwa to zbyt długo, to mówią „dziękuję serdecznie” i po prostu wychodzą.
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Spędzacie je razem z kotami?
Nie mamy żadnych specjalnych zwyczajów i tradycji związanych ze Świętami. Nie przebieramy ich (śmiech). Dostają prezenty pod choinkę, ale to raczej jest tradycja dla nas – nie dla nich. Jesteśmy dość spontaniczni w tym temacie. Zresztą, one mają już bardzo dużo gadżetów w domu, a mimo wszystko korek od butelki jest zawsze najlepszą zabawką (śmiech), albo sznurówki w butach. Lubią też piłeczki kauczukowe. Mieliśmy ich swego czasu bardzo dużo, konsekwentnie znikały, a ostatnio przy okazji porządków znaleźliśmy je ukryte wszystkie w jednym miejscu.
Jakiej porady dla właścicieli mógłbyś udzielić w związku z nadchodzącymi Świętami?
Porady? Jedyne, co przychodzi mi na myśl, to że trzeba bardzo mocno przywiązać choinkę – do kaloryfera albo kanapy (śmiech). Choć to pewnie zależy od wieku i temperamentu kotów. W moim rodzinnym domu jest kot (już szesnastoletni), który nie rusza choinki. Czarna i Szara są jeszcze młode, więc…
W każdym z numerów mamy takie specjalne pytanie: Jak myślisz, kim byłyby Twoje koty, gdyby mogły same o sobie decydować? Co chciałyby robić w życiu?
Myślę, że Szara na pewno byłaby jakimś sportowcem, bo to jest bardzo szybki, zwinny kot. Potrafi bez problemu z miejsca wskoczyć na drzwi i chodzić sobie po górze. W moim wcześniejszym mieszkaniu wchodziła na szafę, która miała 2,7 m wysokości i skakała z niej na łóżko – jak kaskaderka. Jeśli chodzi o Czarną, to tutaj jest problem. Czarna to jest taki typowy Garfield. Kiedy zostawię gdzieś talerzyk z kanapką, to za chwilę połowa tej kanapki znika, a ona leży rozłożona na sofie i się oblizuje. Hmm…, to naprawdę dobre pytanie – Kim ona mogłaby być? Myślę, że mogłaby być komikiem, ponieważ z racji swojej niezdarności czasami wzbudza śmiech i radość. Mogłaby bawić ludzi swoją niezdarnością.
Tym optymistycznym i zabawnym pytaniem kończymy naszą rozmowę. Jeszcze raz bardzo dziękuję za chęć podzielenia się z naszymi czytelnikami informacjami o Twoich kotach. Życzymy Wam długich wspólnych lat i wiele radości.
Rozmawiała: Martyna Major