Pytanie nietypowe, może nawet brzmieć dziwnie. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, że w czasie pandemii wirusa SARS-CoV-2 nastąpiło sporo zmian nie tylko w życiu człowieka, ale i kota, a następnie wiele z nich utrwalono nawet po jej zakończeniu, to nabiera ono sensu. Mnóstwo kocich opiekunów pracuje obecnie hybrydowo, a nawet w pełni zdalnie. Co na to koty?
Tekst opracowała: Agata Bladowska,
kocia behawiorystka, absolwentka uniwersytetu SWPS,
autorka bloga: kotwarszawski.pl,
fb.com/KotWarszawski
Kot przepada za rutyną
Nie bez powodu mówi się o kotach domowych, że są rutyniarzami. W trakcie życia pod naszym dachem ustalają sobie pewien harmonogram i chętnie go przestrzegają. Takie działanie zapewnia im poczucie bezpieczeństwa, ogranicza stres, pozwala czuć się pewniej na terytorium. Dlatego przykładowo zaleca się podawanie kotom posiłków w okolicach tych samych godzin czy unikanie częstego przestawiania kuwety. Koty tego nie lubią. Ponadto jeśli chodzi o ten drugi przykład, koci seniorzy oraz kocięta mogą poczuć się zagubieni i nie odnaleźć miejsca do załatwienia swoich potrzeb na czas. Wcale nie zrobią tego złośliwie, po prostu częste zmiany w otoczeniu będą dla nich zbyt przytłaczające.
Absolutnie nie twierdzę, że w związku z powyższym opiekun powinien traktować swojego kota niczym porcelanową figurkę, którą łatwo uszkodzić. Nadmierna ostrożność też nie jest dobra. Może ona utwierdzić zwierzę w przekonaniu, że każda zmiana jest zła i należy czuć do niej niechęć, może nawet zacząć się jej bać – a przecież niektórych sytuacji nie unikniemy! Co z regularnymi wizytami weterynaryjnymi? Co ze spontanicznymi wizytami gości? I wreszcie, co z tą pracą z domu?
Człowiek pracujący zdalnie może być… zaskakujący!
Na pewno każdy kociarz niejednokrotnie zastanawiał się, co robi jego kot, gdy on wychodzi do pracy – i okazywało się, że zwierzak przeważnie spał, odpoczywał, przeczekiwał na własny sposób nieobecność swojego człowieka. Po jego powrocie wracał do większej aktywności, bawiąc się z nim i zwyczajnie towarzysząc w wielu domowych czynnościach.
Co zmienia się przy pracy zdalnej? Przede wszystkim człowiek zaczyna przebywać w danym miejscu przez prawie cały dzień i całą noc (z wyjątkiem wyjść na zakupy itp.), co może kota zarówno cieszyć, jak i… męczyć. Wiele zależy od indywidualnego przypadku, jak i od samej przestrzeni.
Weźmy za przykład kota, który uwielbia drzemki, ma raczej spokojne usposobienie, a aktywność rozpoczyna przeważnie późnym wieczorem czy nocą. Dodajmy kawalerkę, w której biurko i komputer stoją tam, gdzie główne (najbardziej lubiane i najczęściej używane) miejsce odpoczynku kota. Niech posłuży za nie np. miejsce na parapecie. Jedyne drzwi we wspomnianej kawalerce to te, które prowadzą na klatkę schodową oraz łazienkowe. Człowiek w niej mieszkający pracuje wyłącznie zdalnie, przez osiem godzin, a jego praca jest pełna wideokonferencji. Dla bardziej wrażliwych lub chorowitych kotów opisana sytuacja może okazać się ciężka do zniesienia. Każda rozmowa online przerywa ich drzemki, do tego co jakiś czas ich człowiek głośniej odstawi coś na blat biurka, krzyknie, zawoła, zaśmieje się. To oczywiście naturalne, że nasz ton zmienia się podczas rozmów z innymi. Często okazujemy kilka różnych emocji, jedna po drugiej – a koty je widzą. Nie wszyscy mają świadomość, że nasze emocje mogą się kotu udzielać.
Człowiek pracujący zdalnie może być… niedostępny!
To kolejny problem, który może pojawić się, gdy opiekun zacznie pracę z domu i będzie chciał odizolować się od wszystkiego, co może przeszkodzić mu w skupieniu. Często uznaje za przeszkodę również kota, więc zamyka się w osobnym pokoju, co jest dla zwierzaka wielkim szokiem. Istnieją koty, które taką izolację zniosą, ale mnóstwo innych zacznie kombinować, by przerwać ją za wszelką cenę. Jeśli drapanie w drzwi nie wystarczy, znajdą coś innego, na przykład gryzienie roślin czy mebli albo zrzucanie przedmiotów z komody – wszystko dla zwrócenia uwagi człowieka.
Czasem kotom się udaje i zostają wpuszczone do „pokoju służbowego”. Jednak co się okazuje? Wcale nie otrzymują uwagi, o którą walczyły, ponieważ opiekun siada z powrotem do biurka i patrzy w ekran komputera, klika na klawiaturze, zagląda w telefon. Wszędzie, tylko nie tam, gdzie chciałby jego mruczący przyjaciel. Zwierzę zaczyna więc kombinować od nowa – najpierw ociera się lekko o nogi, bardzo subtelnie. Nie działa. Miauczenie też nie przynosi rezultatów – zirytowany człowiek podkręca głośniki lub zakłada słuchawki. Co robi kot? Wskakuje na biurko i zostaje brutalnie zepchnięty, bo przecież trwa wideokonferencja! Człowiek krzyczy. W końcu zwierzę nie wytrzymuje i gryzie. Po łydkach, po kostkach. Drapie rękę, która próbuje je odgonić. Napięcie rośnie coraz bardziej, emocji jest coraz więcej, i to u każdego obecnego w pokoju.
Kocia frustracja – nie można jej lekceważyć
Kot, w którym kumulują się emocje i który jest przebodźcowany, w pewnym momencie wybuchnie – i może to zrobić dokładnie tak, jak człowiek – od głośnej i nadmiernej wokalizacji po agresję. Są to już problemy behawioralne, którymi trzeba jak najszybciej się zająć, ponieważ lekceważone mogą doprowadzić do poważnych szkód w psychice kociej i ludzkiej, a także w ich relacji.
Chciałabym się tu jednak na chwilę zatrzymać i przypomnieć, że najważniejsze jest określenie powodu wystąpienia danego zachowania kota. Celowo opisałam wyżej trochę barwnie parę sytuacji, by było nam łatwiej zrozumieć koci umysł.
W pierwszej historyjce kot frustrował się z powodu braku możliwości zaspokojenia potrzeby snu i odpoczynku. Do dyspozycji miał tylko kawalerkę, a najwyższym jej punktem, na który mógł wskoczyć, był parapet okienny. Nie było więc mowy o odizolowaniu się ani w przestrzeni poziomej, ani pionowej.
W drugim przykładzie to opiekun był tym, który pragnął izolacji, a kot pozostał sam i wyraźnie mu to nie odpowiadało. Słyszał zza drzwi głos człowieka, ale nie mógł do niego dołączyć. Chciał mu towarzyszyć, ale gdy wreszcie został wpuszczony do pokoju, człowiek zignorował jego obecność. Kiedy znów przypomniał o sobie, został wręcz zganiony.
Co można było zrobić, a czego nie powinno?
Powinniśmy pamiętać, że mamy w domu żywe zwierzę mające swoje potrzeby i nierozumiejące naszego – ludzkiego świata. Kot nie wie, czym jest rozmowa online. Nie ma pojęcia, że kiedy pracujemy, to nie mamy czasu na zabawę. Musimy go tego nauczyć. I jest to możliwe. Jednak oprócz tego warto od czasu do czasu podarować mruczkowi trochę uwagi podczas przerwy w pracy czy pomiędzy wideokonferencjami. Nikt nie mówi o wstaniu od biurka i chwytaniu za kocią wędkę. Czasami kot potrzebuje pogłaskania, a nawet jedynie naszej bliskości.
Warto umożliwić mu ją poprzez postawienie biurka pod oknem, tak by kot mógł położyć się niedaleko człowieka i jednocześnie nie zakłócić jego pracy. Jeśli jest to niemożliwe, to może da się przysunąć komodę do biurka lub powiesić nad nim półkę dla podarowania kotu alternatywnego miejsca obserwacji i odpoczynku?
Również w przypadku kawalerki wysokie miejsca działają cuda. Jeśli nie ma już wiele przestrzeni na podłodze, warto zainwestować w sięgający do sufitu drapak, który będzie bardziej zaciszny od parapetu. Śmiało można od niego poprowadzić parę półek, wspaniale poprawiając i urozmaicając tym kocie środowisko. Jeśli zaś dany kot woli poruszać się bardziej przy ziemi, dobrym zakupem będzie zabudowane legowisko z grubszego materiału, który nieco wyciszy hałasy. W temacie tkanin, już samo zaciągnięcie zasłony na okno, przy którym siedzi kot, zapewni mu poczucie posiadania kryjówki i pewnego odizolowania od tego, co mu przeszkadza.
Choć wymienione zmiany skupiają się na środowisku, to wprowadzenie ich jest potrzebne do rozwiązania problemów. Naprawdę mogą one bardzo pomóc kotu w życiu pośród ludzi – w domach często mieszkają dzieci lub przychodzą goście i też trzeba wtedy pomyśleć o zapewnieniu kotu kryjówek.
Zmianie powinno ulec również podejście opiekuna, jeśli zwierzę jest dla niego rozpraszaczem. Warto spojrzeć na sytuację szerzej. Zastanowić się, czego aktualnie może brakować kotu. Oderwać się czasem od ekranu, by przeanalizować problem.
Skupienie w pracy jest ważne, owszem, ale nie dajmy się jej za bardzo wciągnąć. Nawet dla nas robienie sobie przerw jest kluczowe dla zdrowia, więc czemu nie poświęcić paru minut kotu, zanim zacznie nadmiernie wokalizować czy nas atakować? Może warto zakupić lub skonstruować samodzielnie zabawkę interaktywną, która da kotu zajęcie na czas wideokonferencji? To są proste rzeczy, a cieszą. Nie muszą też być drogie! Już kilka połączonych ze sobą sznurkiem rolek po papierze toaletowym daje kotu sporą frajdę.
Niczego nie rozwiąże natomiast krzyk, karanie czy jakakolwiek przemoc fizyczna. Spotęguje jedynie emocje, wywoła mnóstwo nerwów i znacząco popsuje relację opiekuna z jego kotem. Jeśli występuje nagminnie, może zdarzyć się, że zaufanie przepadnie i relacja nigdy nie będzie taka, jak dawniej. Nie powinno się też zabierać kotu miejsc, które bardzo lubi. Jeśli więc dopiero planujemy rozkład pokoju do pracy, a do tej pory kot miał pełny wstęp na biurko, zacznijmy od stopniowego pokazywania mu alternatyw. Nie wyganiajmy go siłą i nie oczekujmy zrozumienia. Nie zrozumie, bo przecież jeszcze niedawno mógł tam wchodzić i wylegiwać się godzinami.
Drugi kot nigdy nie stanowi rozwiązania
Wśród miłośników kotów panuje przekonanie, że jeśli jeden ma jakiś problem, to po zakupie czy adopcji drugiego, ten problem na pewno się rozwiąże. Otóż nie, to nie jest takie proste. Postępując w ten sposób, dokładamy jedynie więcej stresu kotu, który już się z czymś zmaga i tak naprawdę potrzebuje pomocy człowieka. Może się to skończyć tak, że będziemy mieć dwa koty z problemami… A dlaczego o tym mówię w kontekście tematu tego artykułu? Dlatego, że kot zawsze potrzebuje swojego człowieka. To nie tak, że inny kot mu go zastąpi i będą bawić się ze sobą, stanowić dla siebie wzajemną atrakcję na czas pracy opiekuna. Bardzo możliwe, że zamiast tego drzwi będą podrapane przez oba zwierzęta, po czym staną one przy biurku i będą głośno miauczeć w poszukiwaniu uwagi.
Bardzo często drugi kot jest wprowadzany do domu na zasadzie „wreszcie się wyszaleją”. Tylko czy to szaleństwo aby na pewno jest dla nich dobre? Jeśli opiekun nie czuwa nad kocią relacją i prawidłowym zapoznaniem dwóch osobników, zabawa nie będzie zabawą, ale codzienną walką. Z mojego doświadczenia wynika, że ludziom wciąż niełatwo jest odróżnić zabawę od agresji. Zresztą, nawet z pozoru niewinne podgryzanie się może w pewnym momencie eskalować do bardziej zaciekłego gryzienia. Koty, które się nie akceptują, ale muszą żyć w jednym domu, odczuwają stres. Gdy sytuacja się przeciąga i trwa miesiącami, stres przemienia się w chroniczny. Jego fatalne następstwa i dewastujący wpływ na zdrowie opisywałam już w Magazynie.
Sama żyję z dwoma kotami i chętnie przyglądam się ich relacji. Wciąż zdarza się konieczność dopilnowania, by młodszy kocur nie dokuczał starszej kotce. Nie oznacza to, że się nie lubią, po prostu trzeba im pewne rzeczy uświadamiać, pokazywać lepsze rozwiązania. Nie ma relacji idealnych, nawet w przypadku kotów behawiorystów :). Nigdy natomiast nie pomyślałam, żeby swojego drugiego ragdolla kupić z powodu pierwszego. Była to świadoma decyzja, kilkukrotnie przemyślana przez każdego członka mojej rodziny. Nie kupiłabym go też, gdyby moja pierwsza kotka akurat zmagała się z czymś i sobie nie radziła. W pierwszej kolejności zawsze należy zająć się problemami zwierzęcia już obecnego w domu. Ewentualne dokocenie można rozważać, ale znacznie później (mam tu na myśli nawet miesiące), po upewnieniu się, że wszystko jest już w porządku.
Na koniec chciałabym uspokoić kocich opiekunów. Wcale nie muszą radzić sobie samodzielnie z kocimi problemami. Często bywa to wręcz niemożliwe, gdyż nie posiadają specjalistycznej wiedzy i doświadczenia, więc jeśli pomimo prób nie udaje się pogodzić życia z kotem i pracy zdalnej, warto skonsultować się z behawiorystą. Powyższe wskazówki można jak najbardziej wdrażać, lecz nie stanowią one złotego środka na każdy problem.
Tekst opracowała: Agata Bladowska – kocia behawiorystka, absolwentka Uniwersytetu SWPS, autorka bloga: kotwarszawski.pl
FB: facebook.com/KotWarszawski
Artykuł z magazynu PUPIL numer 3(31)/2023