Timba jest synem Salomona, kota, który leczy dusze. Ma zaledwie sześć tygodni, gdy zostaje porzucony w krzakach. Przerażonego, zziębniętego, głodnego kotka znajduje Leroy, mały chłopiec, bardzo samotny i nieszczęśliwy. Bez przyjaciół i kolegów, w domu też ma kłopoty.
Timba chce być jego przyjacielem, ale Leroy nie potrafi postępować z małym kociakiem…
Poznaje Angie, młodą nauczycielkę Leroya. Między nimi tworzy się szczególna więź. Czy Timba pomoże Angie przetrwać złe chwile, które do niej przyjdą? Czy odnajdzie swojego brata Vati i razem użyją kocich mocy, by uzdrowić życie ludzi, których kochają?
SHEILA JEFFRIES wierzy, że koty są obdarzone siódmym zmysłem i potrafi ą same znaleźć sobie właściciela, który jest im przeznaczony.
Fragment książki
PRZETRWANIE
Str. 41
(…) Nastała cisza i spokój, a wtedy zobaczyłem jego anielicę.
Wisiała w powietrzu. Otulała Leroya jak świetlisty kocyk, jej piękna twarz znajdowała się przy jego głowie. Miauknąłem w nadziei, że mnie zauważy i tak się stało. (…)
– Jesteś wspaniałym kociakiem, posłańcem miłości i radości.
– Więc dlaczego wylądowałem u Leroya? Coś tu nie gra – odparłem.
– Wcale nie, Timba. Zrobiłeś wszystko jak należy i jesteśmy z ciebie dumni. Leroy ma ciężkie dzieciństwo, tak jak ty i potrzebuje twojej miłości. Wiem, że jesteś małym kotkiem, ale twoja miłość nie jest mała. Twoja miłość jest wielka i potężna. Jest jak anioł. Zawsze o tym pamiętaj. (…)
Str. 50
– Timba. Timba! Gdzie jesteś?
Janine mnie szukała. Już spokojniejsza, chodziła po kuchni, szurając kapciami, zaglądając pod meble i za zasłony. Jako że porządnie najadłem się strachu, pozostałem w ukryciu. Instynkt podpowiadał mi, że kot nie powinien nigdy ujawniać swojej kryjówki, na wypadek, gdyby znów jej potrzebował. Trzeba zaczekać, aż odwrócą się plecami i dopiero wtedy pojawić się z ogonem, jak gdyby nigdy nic. (…)
KOBIETA SOWA
Str. 67
– Zawsze będziesz zły, Leroy? – spytał po dłuższej chwili.
– Nie. Kiedy dorosnę, zmienię świat… jak białe lwy… Tylko nikt mi nie wierzy. Pojadę do Afryki i będę ratować zwierzęta.
Jego aura płonęła teraz ogniem podsycanym odwagą z dawnych czasów, a Rick kiwał w zamyśleniu głową. W końcu rozprostował swoje długie nogi, wstał i przeciął pomieszczenie w dwóch długich krokach. Moje serce zamarło, kiedy otworzył klatkę. Chyba nie chce mnie oddać Leroyowi?
– Chodź, piękny Timbo – powiedział, biorąc mnie w swoje świetliste ręce. – Chciałbym, żebyś go teraz potrzymał, Leroy… delikatnie i z uczuciem. Możesz to zrobić?
Zapomniałem o zamiarze drapania i gryzienia, gdy zobaczyłem szeroki uśmiech Leroya. Usłyszałem swoje mruczenie, a kiedy mnie przytulił, poczułem przyspieszone, radosne bicie jego serca. Jego dłonie świeciły jasnym światłem. Co za zmiana. Leroy cały promieniował szczęściem… z mojego powodu. Miałem potężną moc!
Nowy rodzaj mruczenia, który opanowałem w ostatnich dniach, był cennym kluczem potrafiącym otworzyć nawet najtwardsze ludzkie serce. W moim umyśle rodziła się jeszcze jedna nowa umiejętność… umiejętność nawiązywania więzi duchowej. (…) Wpatrywałem się w oczy Leroya i dostrzegłem promienistą duszę zamkniętą w ciele tego gniewnego chłopca. Uniosłem ogonek i wspiąłem się po swetrze do jego twarzy. Dotknęliśmy się nosami. Zachichotał, kiedy moje wąsiki połaskotały go w policzek, a ja wiedziałem, że dałem mu coś bezcennego. (…)
PRZYKRO MI
Str. 80
Nie byłem na to gotowy, ale Angie ostrożnie posadziła mnie na złączonych dłoniach Grahama. Przestał marszczyć brwi, kiedy poczuł moje miękkie futerko. Spojrzałem w jego oczy i wyczułem tajemnicę, coś, o czym Angie nie wiedziała. Tajemnica była uśpiona jak jeż podczas zimy. Wiedziałem, że kiedy się przebudzi, Angie spotka to samo co Leroya… będzie miała złamane serce. Zdecydowanie potrzebowała silnego, kochającego kota. Takiego jak ja.
WĘDRÓWKA NA POLUDNIE
Str. 203
Wszystko potoczyło się błyskawicznie.
W jednej chwili byłem zadowolonym kotem, a w następnej stałem przed największym wyzwaniem w moim życiu.
– Jesteś najlepszym kotem na świecie, Timba. – Angie przytuliła policzek do mojego futerka, a ja spojrzałem na nią mrucząc z zadowoleniem. – Mam nadzieje, że nigdy cię nie stracimy.
Dziwne, że powiedziała coś takiego. Zupełnie jakby wyczuwała, że stoję u progu podjęcia bardzo ważnej decyzji. Traktowałem moje obowiązki wspierającego kota bardzo poważnie. Większość kotów czuwa tylko nad jednym podopiecznym. Ja miałem pod opieką dwoje ludzi. Angie, która ciągle cierpiała po rozstaniu z Grahamem, tęskniła za Poppy i starała się być ziemskim aniołem dla Leroya. I Leroya, który potrzebował mnie nawet bardziej.
Tamtego sennego popołudnia u schyłku lata powinienem był uważać moje życie za szczęśliwe. Powinienem być wdzięczny za dom, w którym kochano mnie i rozpieszczano. Byłem najprzystojniejszym kotem na ulicy i kiedy siedziałem na ogrodzeniu, podziwiali mnie wszyscy przechodnie. Mówili: „Jakiś ty śliczny!”, „Co za wspaniały kot” albo „Jesteś taki puszysty i przyjazny, że szkoda, że nie jesteś moim kotem”. Napawałem się tymi pochwałami, które były jak hołdy od fanów. I jak zabezpieczenie. Wiedziałem, że gdybym poszedł za którymkolwiek z moich wielbicieli, zostałbym przez niego adoptowany.” (…)