Strefa Twojego pupila - nowości i porady dotyczące zwierząt domowych

Petty ♥️ Pies, który uratował mi życie!

Petty ♥️ Pies, który uratował mi życie!

Eric O’Grey miał ponad sześćdziesiąt kilogramów nadwagi, depresję, cukrzycę i kilka innych chorób, które zagrażały jego życiu. Otyłość rujnowała mu zdrowie i stawała się powodem rosnącej frustracji. Wszystko zmieniła jedna wizyta u lekarza naturopaty, który polecił Ericowi wzięcie psa ze schroniska. Siedmioletni Peety – pies z nadwagą. W średnim wieku, porzucony i zapomniany stał się odtąd nieodłącznym towarzyszem spacerów. Zaczęli od krótkich przechadzek i stopniowo zwiększali tempo i dystans. Z każdym krokiem ich przyjaźń przeradzała się w bezwarunkową miłość.

Peety. Pies, który uratował mi życie, to książka dla każdego, kto jest gotowy na zmiany i wierzy, że obecność czworonoga może wnieść w życie dużo miłości. To więcej niż historia o ratowaniu zdrowia.

To wspaniała opowieść o sile miłości, która potrafi przywrócić radość życia.

Petty ♥️ Pies, który uratował mi życie!

Autor: Eric O’Grey Mark Dagostino

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece

 

Fragment książki

 

WSTĘP. Cienie i blaski

„Dokonałem w myślach szybkich obliczeń i wyszło mi, że począwszy od dnia, w którym wszystko się zaczęło, mieliśmy za sobą już prawie dwa tysiące spacerów. Chodziliśmy co najmniej pół godziny każdego ranka, popołudnia i w przerwach pomiędzy, codziennie przez pięć lat. To całe mnóstwo śladów łap na chodniku. (…)

Gdy nabrałem pewności, że jest po wszystkim, spojrzałem na swojego uroczego kompana i roześmiałem się. Nie mogłem się powstrzymać. Nie rozumiałem, skąd wziął siłę i odwagę, by skoczyć tak wysoko i mnie obronić. Frunął w powietrzu niczym super pies! Brakowało mu tylko czerwonej peleryny i maski. Gdy jednak spojrzałem w ciemność, zdałem sobie z czegoś sprawę. Miałem łzy w oczach. Byłem pewien, że 14 przed chwilą byliśmy o krok od czegoś naprawdę strasznego. To wszystko stało się zupełnie nieoczekiwanie. Nie było żadnego ostrzeżenia. Kto wie, co mógł zrobić mi tamten mężczyzna. A gdyby miał przy sobie nóż albo broń? Tego przeraźliwego wyrazu w jego oczach nikt nie chciałby oglądać. Wziąłem głęboki wdech i byłem wdzięczny, że nic nam się nie stało. Miałem wrażenie, jakbym w roztargnieniu zszedł z krawężnika prosto pod pędzący autobus, a jakiś anioł chwycił mnie za kołnierz i odciągnął znad przepaści. Uklęknąłem na jedno kolano i pogłaskałem Peety’ego uspokajająco po grzbiecie. – Dobry piesek. Świetna robota, Peety – powiedziałem. – Już dobrze. Wszystko w porządku. Gdy Peety się rozluźnił, podniosłem się z ziemi. Mój głos lekko się załamał, gdy dodałem: – Wracajmy do domu.

Peety ruszył w drogę, ale tym razem zamiast iść u mego boku, szedł przede mną – chroniąc mnie tak, jak dawniej, gdy nasza wspólna podróż dopiero się zaczynała.

Pokręciłem głową i wytarłem policzki w rękawy.

Byłem pewien, że mój pies właśnie uratował mi życie. A to oznaczało, że Peety ocalił mnie pod tyloma możliwymi względami, pod jakimi tylko da się uratować człowieka.

Wszędzie, dokądkolwiek chodziliśmy, spotykaliśmy ludzi, którzy byli poruszeni faktem, że zabrałem Peety’ego ze schroniska. Byli automatycznie pod wrażeniem, zupełnie jakby prosty akt dobroci w jakiś cudowny sposób udowadniał, że jestem dobrym człowiekiem. W rzeczywistości chciałem im wszystkim wyjaśnić, że się mylą. Było całkiem na odwrót. To pies uratował mnie. (…)

ROZDZIAŁ 2. Przebudzenie

– Na początek proponuję dwadzieścia minut lekkich ćwiczeń dwa razy dziennie. Rób coś, co będzie ci sprawiało przyjemność, jak na przykład chodzenie na spacery.

Jeśli wydaje i się, że lubię chodzić na spacery, to chyba w ogóle mnie nie słuchałaś – pomyślałem.

– W twoim przypadku zalecam pójście do schroniska i adoptowanie psa – dodała.

Jej uwaga sprawiła, że znów oderwałem wzrok od podłogi. (…)

ROZDZIAŁ 3. Szczeniak idealny

Gdy tylko wyjechałem z parkingu, zobaczyłem kobietę w spodniach do jogi z psem rasy chihuahua na końcu różowej, wysadzanej kryształami smyczy. Pies wyglądał dla mnie jak mały szczur. Z pewnością nie stanę się właścicielem jednego z nich. Dwie przecznice dale zobaczyłem kolejną kobietę z psem, wielkim brązowym psiakiem, które sięgało jej do pasa, i jedyne o czym byłem w stanie myśleć na jego widok, to o męczarni związanej z trzymaniem dużego psa w moim mieszkaniu.

Po chwili moi m oczom ukazał się kolejny pies, tym razem labrador retriever, przywiązany do słupa tuż przy wejściu do Safeway, wyczekujący z niepokojem na swojego właściciela. Dostrzegłem też pudla, który dyszał jak opętany na tylnym siedzeniu samochodu stojącego na parkingu obok mojego. Nagle, gdzie spojrzałem, były psy. Byłem przez nie otoczony! Dziwne. Nigdy wcześniej nie widziałem aż tylu psów w swoim sąsiedztwie. (…)

ROZDZIAL 4. Pierwsze koty za ploty

– Jak powinniśmy cię nazwać, mały? – spytałem.

Z jakiegoś powodu urocza poza, którą przybrał, przeniosła mnie do wspomnień z dzieciństwa. Gdy dorastałem, moim ulubionym filmem telewizyjnym był Klan urwisów. Gang dzieciaków miał w nim psa, który wabił się Peety. Tamten Peety był czymś w rodzaju buldoga i miał wielką czarną łatkę na oku. W niczym nie przypominał psa leżącego na moim tylnym siedzeniu. Jednak obaj mieli biało-czarną sierść, a ja pamiętam, jak myślałem sobie tedy, że byłoby super mieć takiego psa. (…)

– Co powiesz na „Peety”? – spytałem. – Mogę mówić do ciebie Peety?

Nie wiem, czy to był przypadek, czy usłyszał albo poczuł coś, co przykuło jego uwagę, czy też w jakiś sposób rozpoznał pozytywne wspomnienia z dzieciństwa wyczuwalne w imieniu, które wypowiedziałem „Peety”, uniósł łeb i spojrzał mi prosto w oczy. Wziąłem to za dobry znak.

– Cóż, w takim razie postanowione. Peety, wracajmy do domu.”