Strefa Twojego pupila - nowości i porady dotyczące zwierząt domowych

Wścieklizna choroba wciąż aktualna

Wścieklizna choroba wciąż aktualna

Według danych Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego w 2024 roku (z wyłączeniem grudnia) odnotowano sześć przypadków wścieklizny u zwierząt domowych, a dwadzieścia dziewięć u dzikich. Jest to dosyć spora liczba, która dowodzi, że Polska nadal nie jest krajem wolnym od wścieklizny. Najbardziej narażone są tereny Polski wschodniej, czyli Podlasie, Mazury, Podkarpacie. Tam wciąż odnotowuje się największą liczbę przypadków. Jednak zdarzają się one też w innych miejscach w Polsce, a czasem nawet w dużych miastach typu Poznań czy Wrocław.

Na początku zapytam, czy temat wścieklizny jako choroby zagrażającej zwierzętom domowym jest aktualny? Wydaje się, że na temat tej choroby powiedziano i zdziałano już wiele, a wciąż o niej słyszymy.

Temat jak najbardziej jest aktualny. W Polsce dotyczy on przede wszystkim dzikich zwierząt, które mogą zarazić naszych domowych pupili oraz zwierzęta gospodarskie. Według danych Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego w 2024 roku (z wyłączeniem grudnia) odnotowano sześć przypadków wścieklizny u zwierząt domowych, a dwadzieścia dziewięć u dzikich. Jest to dosyć spora liczba, która dowodzi, że Polska nadal nie jest krajem wolnym od wścieklizny. Najbardziej narażone są tereny Polski wschodniej, czyli Podlasie, Mazury, Podkarpacie. Tam wciąż odnotowuje się największą liczbę przypadków. Jednak zdarzają się one też w innych miejscach w Polsce, a czasem nawet w dużych miastach typu Poznań czy Wrocław. Podsumowując, temat wścieklizny nadal jest aktualny.

 

Czym jest wścieklizna i jakie są jej główne przyczyny?

Wścieklizna to choroba wywoływana przez wirusa z rodzaju Lyssavirus. Powoduje on objawy, o których zaraz będziemy sobie dalej opowiadać. Jest on niezwykle odpornym wirusem, który bardzo długo może przetrwać w środowisku

Wścieklizna choroba wciąż aktualna

Wywiad z JUSTYNĄ GODEK, lekarzem weterynarii w Przychodni Weterynaryjnej Zdrowy Pupil w Lubinie

. Niestety wykazuje małą wrażliwość na warunki atmosferyczne. U zwierząt, które już są nieżywe, najczęściej u dzikich, może on w temperaturze 20 stopni przerwać kilka dni. W niższej temperaturze i przy mrozach wirus może być aktywny jeszcze dłużej. Po zjedzeniu tkanek padłego nosiciela zwierzęta mogą wciąż się zarażać i przekazywać wirusa dalej. Dlatego można powiedzieć, że jest to bardzo odporny wirus, którego trudno jest zwalczyć.

 

Jakie zwierzęta są najczęściej nosicielami wirusa wścieklizny?

Generalnie, jeśli chodzi o wirus wścieklizny, to nosicielami może być większość stałocieplnych zwierząt. W naszym przypadku chodzi głównie o ssaki. Ssaki mogą być wektorami, czyli przenosić wirus z jednego żywiciela na kolejnego, przy braku objawów. Mogą być również rezerwuarami, czyli mogą same chorować. Jeśli chcielibyśmy zwrócić uwagę na najbardziej zagrożone gatunku, to należy wskazać: szakale, wilki, kojoty, lisy i część gryzoni. Wysoką wrażliwość na wirus wykazują również: skunksy, szopy, króliki, nietoperze i bydło. Są to zarówno zwierzęta, które w Polsce żyją w hodowlach, jak i dziko. Nieco mniej wrażliwe są psy domowe, owce, kozy i konie. Nie znaczy to jednak, że nie mogą zachorować. Koty wykazują największą odporność na wirus wścieklizny. Są tym samym dużo bardziej odporne niż psy. Oczywiście jest jeszcze kwestia wieku – młodsze zwierzęta są bardziej podatne na zakażenie niż zwierzęta starsze.

 

Jakie są najczęstsze drogi zakażenia dla zwierząt domowych i ludzi?

Główną przyczyną zachorowania na wściekliznę jest ugryzienie przez chore zwierzę lub też spożycie padłego zwierzęcia, które było zakażone. Jednak są również inne scenariusze – bardzo mało prawdopodobne, ale jednak istnieją (np. nietoperze mogą zarazić się wirusem drogą kropelkową).

 

Wspominała Pani, że zwierzęta są albo chore na wściekliznę i wykazują objawy, albo mogą być nosicielami bezobjawowymi. Czy w przypadku braku objawów możemy rozpoznać wściekliznę?

Niestety rzadko kiedy tak się da. Nie ma specyficznych badań wykonywanych na przykład z krwi na wykazanie wścieklizny. Co więcej, większość dostępnych badań wykonuje się pośmiertnie. Zwierzęta, które bezobjawowo przechodzą chorobę, są niezwykle trudne do zdiagnozowania.

 

Jak rozwija się wścieklizna? Na co powinniśmy zwrócić uwagę?

Jeśli wiemy, że nasze zwierzę zostało ugryzione lub podejrzewamy wściekliznę, po pierwsze powinniśmy poszukać miejsca ugryzienia. Musimy przeszukać nasze zwierzę, czy gdzieś widać jakieś rany. Jest to bardzo ważne, by znaleźć miejsce ugryzienia, bo im bardziej jest ono oddalone od głowy zwierzęcia, tym objawy mogą być późniejsze. Wirus przechodzi wzdłuż nerwów – od miejsca ugryzienia dochodzi do mózgowia. Wtedy zaczynają się objawy. Więc im większą drogę musi przebyć, tym dłużej te objawy pozostają uśpione. Choroba może przebiegać na dwa sposoby: gwałtowny lub porażenny. Najczęściej pierwszym objawem jest nadpobudliwość. Zwierzęta mogą być również lękliwe, alienować się od innych osobników, od domowników. Może wystąpić też gorączka. Często są też zauważalne zmiany zachowania. To znaczy na przykład zwierzęta, które do tej pory były takie przyjacielskie, mogą stać się strachliwe, mogą szczerzyć zęby. A z kolei nieposłuszne mogą być bardziej uległe i przyjacielskie. Dodatkowo możemy zaobserwować rozszerzenie źrenic, spowolnione odruchy. Niestety, to są niespecyficzne objawy wścieklizny, które mogą wystąpić również w innych chorobach neurologicznych.

 

Jakie objawy występują w zaawansowanej fazie tej choroby?

Na zaawansowanym etapie choroba przebiega na dwa sposoby: w odmianie szałowej (psychotycznej) lub porażennej. Najczęściej faza szałowa trwa od jednego do siedmiu dni. Zwierzęta są jeszcze bardziej niespokojne, nerwowe. Mogą pojawić się wzmożone reakcje na różne bodźce np. dźwiękowe. Charakterystyczny jest również światłowstręt. Innym objawem jest szczekanie na wyimaginowane przedmioty. Psy mogą odczuwać spaczone łaknienie, czyli na przykład mogą zacząć gryźć meble, zjadać tynk ze ścian lub inne niecodzienne przedmioty. Mogą mieć oczywiście problemy z poruszaniem się, wykazywać osłabioną koordynację ruchową, być zdezorientowane i agresywne. I jeśli takie zwierzę przeżyje pierwszą fazę, to najczęściej dochodzi do fazy porażennej i ona już prowadzi do śmierci zwierzęcia. Najczęściej dochodzi do porażenia nerwów czaszkowych i nerwów krtani. W związku z tym pojawia się nadmierne ślinienie, toczenie piany. Chore zwierzęta nie mają niestety możliwości połknięcia nadmiaru śliny, więc najczęściej dochodzi do zachłyśnięcia, problemu z oddychaniem, śpiączki i śmierci.

 

To znaczy, że wścieklizna już na tym etapie, kiedy daje objawy, jest chorobą nieuleczalną?

Najczęściej u zwierząt domowych nie podaje się leków na wściekliznę – przynajmniej nie takich, jakie można podać zarażonemu człowiekowi. Po prostu takie zwierzę najczęściej poddaje się obserwacji, ewentualnie eutanazji. Nawet jeśli to zwierzę by przeżyło drugą fazę, to zalecenia Powiatowego oraz Głównego Lekarza Weterynarii mówią jasno, że niestety takie zwierzęta poddaje się eutanazji i bada pośmiertnie. Trochę inaczej wygląda leczenie ludzi, ponieważ mamy kilka opcji – cały cykl leczenia. Zazwyczaj wdraża się szczepienia i leki. Natomiast niestety u zwierząt domowych najczęściej nie podejmuje się żadnego leczenia, bo po prostu ono nie istnieje.

 

Jak można odróżnić wściekliznę od innych chorób, które mogą wykazywać podobne objawy?

Niestety nie ma takiej możliwości. Wścieklizna nie ma stricte charakterystycznego tylko dla siebie objawu. Nie ma też za dużych zmian w obrębie wyników badań. Dlatego niestety, jeśli mamy podejrzenie, że zwierzę (np. wychodzący kot) mogło mieć kontakt z jakimiś dzikimi zwierzętami albo widzimy rany na swoim zwierzęciu, a dodatkowo zaczyna się zmieniać jego zachowanie, no to najczęściej trzeba po prostu zgłosić się do Powiatowego Lekarza Weterynarii.

 

Jakie są najważniejsze kroki, które należy podjąć w przypadku podejrzenia wścieklizny u naszego zwierzaka?

Wymagane jest postępowanie według ustawy o ochronie zwierząt i zwalczaniu chorób zakaźnych. Najczęściej wygląda to tak, że Powiatowy Lekarz po otrzymaniu zgłoszenia prowadzi dochodzenie epidemiologiczne. Pyta, czy zwierzę było wychodzące, czy samo mogło wychodzić, czy były jakieś takie sytuacje, że inne zwierzę je ugryzło, jakie były objawy, kiedy to się zaczęło. Chodzi o wszelkie informacje, jakich można się dowiedzieć od właściciela. Następnie lekarz wykonuje wstępne badanie kliniczne, czyli obejrzenie zwierzęcia, sprawdzenie, czy jest ranne, zbadanie temperatury, badanie źrenic. To są takie podstawowe badania kliniczne, które wykonujemy w każdym gabinecie przy standardowej wizycie. Oczywiście, jeśli właściciel zgłasza się ze zwierzęciem, które jest już martwe, to wtedy jest prowadzona sekcja. Jeśli objawy są jednoznaczne, to niestety zwierzę nie ma szans na przeżycie, dlatego lekarz może skrócić jego cierpienia. Natomiast jeśli objawy są niespecyficzne albo jest to sam początek, zwierzę zostało pogryzione dosłownie dzień wcześniej, to jeszcze jest opcja odosobnienia zwierzęcia i obserwacji.

 

Jak wygląda taka obserwacja? Czy jest prowadzona w lecznicy?

Najczęściej takie obserwacje są wykonywane przez Powiatowy Inspektorat Weterynaryjny. W każdym powiecie powinny być wyznaczone miejsca, gdzie zwierzę może być zamknięte i pozostać pod obserwacją. Najczęściej obserwacja trwa 15 dni. Jeśli w tym czasie nie pojawią się żadne objawy i ciężko jest stwierdzić, czy zwierzę jest wolne od wścieklizny, to można wydłużyć obserwację do 21 dni. Lekarz wykonuje badanie kliniczne w pierwszym dniu obserwacji, kolejno w piątym, dziesiątym i piętnastym dniu. Jeśli zwierzę przeżyje, w trakcie obserwacji nie wykazało żadnych objawów, jest wypuszczone i uznawane za zdrowe. Natomiast jeśli np. pojawią się jakieś objawy, ale zwierzę nie padnie, to jest niestety poddawane eutanazji. Jeśli oczywiście zwierzę w międzyczasie, w trakcie obserwacji samoistnie umrze, to wówczas pobiera się próbki do badań na obecność wirusa.

 

Co w sytuacji, gdy nasze zwierzę zostanie wzięte na obserwację, a mamy w domu inne zwierzęta?

Tutaj najlepiej jest po prostu zgłosić się do Powiatowego Lekarza i on oceni, czy jest zasadne podejrzenie u reszty zwierząt. Weźmie pod uwagę takie aspekty, jak np. czy zwierzęta miały bezpośredni kontakt ze sobą. Ponadto, jeśli jest to inny gatunek zwierzęcia – np. kot, który jest regularnie szczepiony (mimo tego, że koty nie mają w Polsce obowiązku szczepień na wściekliznę) to lekarz może podjąć decyzję, że np. nie jest konieczna obserwacja. Albo może też takie zwierzę wziąć na obserwację i jeśli będzie wszystko pomyślne, no to później wypuszcza je, uznając je jako wolne od wścieklizny. Także tu najczęściej to lekarz podejmuje decyzje na zasadzie oceny prawdopodobieństwa i oceny ryzyka.

 

Proszę powiedzieć, czy szczepienie całkowicie chroni zwierzę przed zachorowaniem?

Niestety nie mamy stuprocentowej pewności, że zwierzę nigdy nie zachoruje. Aczkolwiek, ja jeszcze nie słyszałam o przypadkach zwierzęcia regularnie szczepionego, które wykazałoby objawy wścieklizny. To się zdarza bardzo rzadko, ze względu na to, że jednak zwierzęta domowe mają bardzo mały kontakt z dzikimi zwierzętami, które ewentualnie mogłyby je zarazić. Proszę jednak pamiętać, że szczepienia na żadną chorobę nigdy na 100% nie mogą zapewnić ochrony. Może się zdarzyć tak, że na przykład będzie zakażenie, ale zwierzę przejdzie chorobę (wściekliznę) łagodnie, aczkolwiek jest to bardzo, bardzo rzadkie.

Wścieklizna choroba wciąż aktualna

Obecnie nie ma skuteczniejszej ochrony przed wścieklizną niż szczepionka

Czy szczepionki dla dzikich zwierząt, które zrzucane są z samolotów, są szkodliwe dla naszych domowych zwierzaków, np. psów?

Owszem, szczepionki wykazują pewną szkodliwość. Generalnie zasada jest taka, że jeśli mamy możliwość, to oczywiście warto unikać tego typu szczepionek. Akcje zrzutów są zawsze wcześniej ogłaszane przez nadleśnictwo lub przez Powiatowe Inspektoraty Weterynaryjne. Wtedy przez około trzy dni rekomenduje się, żeby nie chodzić ze zwierzętami do lasu. Jeśli już koniecznie trzeba iść, to tylko wyznaczonymi ścieżkami ze zwierzętami na smyczy. Koty wychodzące należy po prostu przetrzymać w domu. Natomiast jeśli zdarzyłoby się znalezienie takiej szczepionki, to po pierwsze nie dotykamy jej. To ważne, bo trzeba pamiętać, że jeśli mamy jakieś rany na rękach, to istnieje możliwość transferu wirusa do naszego organizmu.

 

Jak rozpoznać tę szczepionkę? Jak ona wygląda?

Ma najczęściej formę przynęty w kolorze brązowo-zielonym do brązowego. Pod względem kształtu jest to zazwyczaj kostka albo kulka o dosyć zbitej konsystencji. Wewnątrz takiej przynęty znajduje się plastikowy blister z nadrukiem „Uwaga! Szczepienie przeciwko wściekliźnie”. I w tym blistrze jest zawiesina w kolorze pomarańczowym do czerwono-fioletowego. Lisy (lub inne dzikie zwierzęta), które zgryzają taką przynętę, rozgryzają również ten blister. Szczepionka dostaje się u nich przez błony śluzowe w pysku i jest wchłaniana. U naszych zwierząt domowych jest generalnie bardzo małe prawdopodobieństwo zakażenia się w ten sposób. Częściej to, co się może wydarzyć, to raczej dolegliwości żołądkowo-jelitowe związane z tym, że blister jest plastikowy. Po połknięciu może być potraktowany jako ciało obce i może np. u mniejszych zwierząt spowodować niedrożność jelit. Może je na tyle podrażnić, że spowoduje wymioty lub biegunkę nawet z krwią. Reakcje niepożądane dotyczą więc raczej takich problemów niż samego zarażenia się.

 

Jakie działania powinniśmy podjąć, jeśli podczas spaceru, nasz zwierzak zje taką szczepionkę?

Najczęściej trzeba się zgłosić do najbliższego lekarza weterynarii i on oceni ryzyko. Jeśli zgłosimy się do lekarza bezpośrednio po spożyciu szczepionki lub w bardzo niedługim czasie, to podejrzewam, że zaleci on wywołanie wymiotów u zwierzęcia, żeby po prostu razem z wymiotami wydalił się ten ewentualny blister. Jeśli to by wydarzyło się np. wcześniej i jest szansa, że blister czy szczepionka przeszły już dalsze etapy przewodu pokarmowego, to najczęściej postępuje się wedle dolegliwości żołądkowych i jelitowych. Jeśli nic by się nie wydarzyło i pies czułby się dalej fantastycznie, to najprawdopodobniej byłaby to obserwacja, czy wystąpią jakiekolwiek objawy ze strony układu pokarmowego. Jednak warto pamiętać, że zawsze w takiej sytuacji zapobiegawczo udajemy się do lekarza. Blister to ciało obce, które nie zostanie strawione ani wchłonięte w przewodzie pokarmowym. Może gdzieś się zatrzymać i uszkodzić ścianę żołądka lub jelita. Więc jak najbardziej traktujemy to tak, jakby pies zjadł cokolwiek innego niepożądanego w domu.

 

 

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Martyna Major

 

 

Autorką tekstu jest JUSTYNA GODEK, lekarz weterynarii w Przychodni Weterynaryjnej Zdrowy Pupil w Lubinie

Artykuł z magazynu PUPIL numer 1(37)/2025