Wiele danych potwierdza, że w rozwiniętych społeczeństwach spada liczba rodzących kobiet, a zwierzęta towarzyszące – koty i psy – stają się substytutem lub uzupełnieniem ważnych relacji społecznych, w tym relacji rodzicielskich. Biorąc pod uwagę współczesną wiedzę psychologiczną na temat emocji i etologiczną na temat wzorców zachowania zwierząt, można uznać to zjawisko za całkowicie naturalne.
Po co nam towarzystwo zwierząt?
Od zarania dziejów ludzkości we wszystkich cywilizacjach łapano i adoptowano młode zwierzęta różnych gatunków, trzymając je i opiekując się nimi dla przyjemności. Ewolucyjne korzenie takich zachowań wynikają z silnej potrzeby zajmowania się potomstwem, które w przypadku ptaków, a zwłaszcza ssaków wymaga opieki, obrony i karmienia przez stosunkowo długi czas. Gdyby takie wzorce zachowania nie były nagradzające na poziomie emocjonalnym, innymi słowy, gdyby opiekująca się potomstwem matka nie odczuwała satysfakcji i przyjemności, młode nie przetrwałyby. W ten sposób ewolucja z pokolenia na pokolenie promowała zachowania opiekuńcze, które u ssaków są niezwykle silne i rozbudowane.
Rozwój uczuć opiekuńczych wobec zwierząt
Badania amerykańskiego neurobiologa Jaaka Pankseppa wskazują, że w mózgach ssaków opiekujących się potomstwem uruchamia się specyficzna gra neuroprzekaźników, takich jak prolaktyna i oksytocyna, prowokujących zachowania rodzicielskie oraz towarzyszące im bardzo intensywne i wyjątkowo przyjemne emocje.
Twórca nowoczesnej etologii Konrad Lorenz już w latach 60-tych ubiegłego wieku opisał specyficzne bodźce, które u zwierząt hamują agresję i wyzwalają przyjazne zachowania – są to: głowa większa od tułowia, duże oczy, nieporadne ruchy czy piskliwe dźwięki.
Nic dziwnego, że także i my reagujemy żywymi i bardzo przyjemnymi uczuciami na widok dzieci czy młodych zwierząt. Nie jest przypadkowe, że pluszaki, maskotki czy bohaterowie kreskówek mają właśnie opisane wyżej cechy. Zarówno w codziennym życiu, jak w Internecie można znaleźć liczne przykłady zadziałania systemu opieki wykraczające poza gatunek – np. kotki, a nawet… kury opiekujące się szczeniakami. Emocjonalny system opieki działa także u samców (mężczyzn), które potrzebują jednak nieco więcej treningu i doświadczeń by rozwinąć uczucia opiekuńcze.
Jak powstały rasy wzbudzające większą miłość
Czerpanie przyjemności z opieki nad zwierzętami jest dziś bardzo powszechne. Do tego stopnia, że tworzy się rasy psów i kotów odpowiadające wzorcom wyzwalającym tkliwe uczucia opieki – wystarczy spojrzeć na duże głowy, skrócone kufy, krótkie łapki i niedołężny chód współczesnych buldogów, mopsów, shih-tzu czy perskich kotów. Niestety nie liczy się to, że zdeformowane w ten sposób zwierzęta mają szereg problemów ze zdrowiem, trudności w codziennym funkcjonowaniu: oddychaniu, poruszaniu się, jedzeniu czy nawet widzeniu (przez wyłupiaste oczy szeroko rozstawione po bokach, zwierzęta niemal nie widzą obszaru blisko przed sobą). Deformacje tego typu powodują, że poród u niektórych ras bywa możliwy jedynie poprzez cesarskie cięcie. Najważniejszy dla hodowców pozostaje fakt, że taki wygląd budzi ciepłe, intensywne emocje, którym nabywcy trudno się oprzeć.
Współczesne psy i koty przestały być nam potrzebne do polowania, stróżowania czy tępienia gryzoni. Ich użytkowość polega na tym, że są narzędziami psychologicznymi zapewniającymi nam ludziom równowagę emocjonalną i poczucie bliskiej więzi z żyjącą i tak jak my czującą istotą.
Piśmiennictwo:
http://nypost.com/2014/04/10/more-young-women-choosing-dogs-over-motherhood/
http://www.washingtontimes.com/news/2015/ mar/23/janice-shaw-crouse-can-dog-substitute-husband-and-/
http://qz.com/197416/americans-are-having-dogs-instead-of-babies/
http://jgss.daishodai.ac.jp/research/monographs/ jgssm5/jgssm5_09.pdf
Tekst został przygotowany przez zespół ekspertów POLKARMA w składzie:
Mgr. Andrzej Kłosiński (COAPE)
Dr n. wet. Sybilla Berwid-Wójtowicz (Nestlé Purina Polska)
Dr n. wet. Michał Ceregrzyn
Lek. wet. Małgorzata Głowacka (Mars Polska)
Dr inż. Jacek Wilczak (SGGW)
Mgr. Inż. Anna Maria Ziembińska (Royal Canin Polska)
Artykuł z magazynu PUPIL numer 2(22)/2021