Wydawałoby się, że to jedna z najprostszych aktywności, do jakich opiekun może przystąpić ze swoim kotem – ot, pomachać trochę przed oczyma patykiem ze sznurkiem, rzucić czasem piłeczką, poświecić laserem po ścianach. Okazuje się, że to wcale tak nie wygląda, a nawet nie powinno wyglądać! Istnieją pewne zasady, które warto znać nie tylko w celu prawidłowego wybawienia pupila, ale również by uniknąć wielu problemów behawioralnych.
TEKST: AGATA BLADOWSKA,
kocia behawiorystka,
absolwentka uniwersytetu SWPS,
autorka bloga: kotwarszawski.pl,
fb.com/KotWarszawski
Mały drapieżnik z dużą potrzebą polowania
Koty, które żyją z nami pod dachem od epoki wiktoriańskiej, gdy zaczęto lepiej je traktować, fachowo nazywają się kotami domowymi (łac. Felis catus). Choć coraz większa świadomość opiekunów w zakresie bezpieczeństwa i trzymania kotów właśnie w domach cieszy, to zdarza nam się zapominać, że to mruczące zwierzę na naszym fotelu wciąż jest drapieżnikiem. Nie takim jak lew czy pantera, lecz wciąż posiadającym pewne potrzeby łowieckie.
Tak, jak prawidłowo urządzony dom, odpowiednia opieka, dieta i profilaktyka weterynaryjna wystarczy kotu do zapewnienia mu dobrostanu bez konieczności ryzykownego wypuszczania go, tak też dobrze przeprowadzona sesja zabawy dobrze wybraną zabawką odwzoruje polowanie na ofiarę.
Nie wszystkie zabawki są odpowiednie
Są takie przedmioty, którymi nie powinno się bawić z kotem – po prostu i bez „ale”, dlatego, że są niebezpieczne. Oprócz oczywistości z ostrymi krawędziami, czy rzeczami ciężkimi, chciałabym zwrócić uwagę na:
- Gumki do włosów, gumki kuchenne – niestety bardzo często pojawiają się na filmikach w Internecie, a niestety potrafią zadać kotu mnóstwo bólu i cierpienia, gdy trafią go na przykład w oko czy nos… Zapewniam, że nikomu nie będzie wtedy do śmiechu.
- Tasiemki posrebrzane, tasiemki długie, tasiemki i nitki ogólnie – trzeba na nie bardzo uważać, ponieważ połknięte przez kota mogą wyrządzić w jego organizmie wiele szkód; jeśli taka cienka posrebrzana tasiemka o dosyć ostrych krawędziach trafi do jelit, może poważnie je poharatać, kot może mieć też problem z wydaleniem jej, cała sytuacja może zakończyć się operacją; jeśli tasiemki znajdują się w kociej wędce, opiekun powinien być czujny podczas zabawy, a tych posrebrzanych dla spokoju lepiej jest się pozbyć (osobiście miałam z nimi przygodę, która zakończyła się szczęśliwie, ale nikomu nie życzę nerwów, jakie wtedy przeszłam wraz z moją kotką).
- Generalnie wszystko, co łatwo połknąć – małe przedmioty są niebezpieczne nie tylko dla dzieci, koty też kuszą i mogą doprowadzić do zadławienia.
- Laser – ten przyrząd jest kontrowersyjny nie tylko ze względu na możliwość przypadkowego zaświecenia nim kotu w oczy (czego swoją drogą jest bardzo ciężko uniknąć w trakcie intensywniejszej zabawy), ale też na behawioralny fakt: kot nie ma możliwości fizycznego schwytania ofiary, więc rośnie w nim frustracja, zabawa przestaje być dla niego przyjemnością, a cała sesja przestaje mieć sens, skoro nie zaspokajamy kocich potrzeb łowieckich.
- Papierki, piłeczki i myszki są w porządku, o ile stanowią dodatek/uzupełnienie w zabawie z kotem. Według mnie nie powinny być jedynymi zabawkami w domu, ponieważ za ich pomocą opiekun nie wybawi kota prawidłowo. Są niewystarczające do całych sesji zabaw, do których powinny służyć kocie wędki, ewentualnie długie sznureczki i zabawki przytwierdzone do sznureczków wykonane w domu.
Chciałabym w tym miejscu ostrzec, że nawet kocie wędki należy schować w niedostępne dla kota miejsce po zabawie. Często widuję je zawieszone na drapakach, wystające z koszy i (o zgrozo) wazonów, wetknięte pomiędzy poduszki na kanapach… i to nie są dobre miejsca. W zasadzie każdy z elementów kociej wędki może stanowić zagrożenie, gdy opiekun nie patrzy, a przecież nikt nie jest w stanie obserwować swoich zwierząt przez całą, nieprzerwaną dobę. Nie, nawet pracując zdalnie nie mamy oczu dookoła głowy :).
Jak wybrać dobrą kocią wędkę?
Przy wyborze zabawki, która faktycznie będzie miała szansę na kocie zainteresowanie, trzeba wziąć pod uwagę kilka aspektów. Pierwszym z nich powinien być gust – a on różni się w zależności od konkretnego osobnika. Jeden kot będzie wolał wędkę typu „Boa” (z delikatnym puchem na końcu), drugi upodoba sobie typ „Charmer” (z szeroką, pluszową tasiemką), trzeci taką klasyczną z piórami, czwarty jedynie z naturalnie pachnącymi, dłuższymi piórami kaczymi. Wybór jest spory, więc naprawdę warto próbować i nie poddawać się po pierwszej odmowie zabawy.
Nie należy zapominać o bezpieczeństwie, zarówno kocim, jak i naszym. Tu napomknę, że warto inwestować w długie (tzw. „teleskopowe”) wędki w przypadku kotów silnych, energicznych, czy zwyczajnie mających problemy z trafieniem w zabawkę ;). Znacznie zmniejsza się wtedy ryzyko bycia podrapanym przez mruczącego drapieżnika, tym samym automatycznie zachodzi nauka pewnych granic.
Ostatnią wskazówką, jaką tutaj podam, jest zwrócenie uwagi na dźwięk wydawany przez daną kocią wędkę. Czy furkocze niczym ptasie pióra na wietrze? Czy choć trochę szeleści? Kot doskonale wychwytuje takie odgłosy i może się bardziej zainteresować, ale nie można przesadzić. Nie zalecam zabawek z głośnymi dzwoneczkami, które nie występują w naturze (u kocich ofiar), wręcz mogą rozpraszać podczas polowania, irytować, drażnić uszy i zniechęcać do aktywności.
Jak prawidłowo bawić się z kotem?
Wspomniałam wcześniej o sesjach zabaw i mam poprzez nie na myśli regularną, lecz dostosowaną do konkretnego osobnika, trwającą zwykle kilkanaście minut, sekwencyjną aktywność z kotem. Mówi się, że opiekun powinien bawić się ze swoim kotem codziennie i jak najczęściej – ja przestrzegam przed tego typu uogólnieniami i chęcią tworzenia „jedynej słusznej rady” na każdy problem.
Każdy problem behawioralny różni się, ponieważ dotyczy innego kota. Koty też się od siebie różnią i mają indywidualne cechy, dlatego niezmiernie istotne jest dopasowanie czasu, częstotliwości i stylu zabawy pod swojego kota, nie pod koty z książek, z filmów, koty należące do znajomych czy obcych osób z forum w Internecie. Jeden kot faktycznie będzie wymagał częstej i nieco bardziej intensywnej zabawy, a drugiego taka zabawa może zmęczyć lub go wręcz przebodźcować – w efekcie, zamiast „wyładować” kocią energię podczas zabawy wędką i poprawnie skanalizować potrzeby łowieckie, uzyskujemy jeszcze większe pobudzenie, zdezorientowanie, a nawet frustrację. Przypominam, że frustracja, która pojawia się często i jest wzmacniana, potrafi doprowadzić do zachowań agresywnych. Ujmę więc sprawę tak: Nic na siłę, jeśli danego dnia naszemu mruczącemu przyjacielowi wyraźnie wystarczyła pojedyncza sesja zabawy rano, nie ma sensu zmuszanie go do kolejnej wieczorem.
Oczywiście są pewne ruchy, które warto wykonywać kocią wędką, by bardziej zainteresować drapieżnika – chodzi tu o naśladowanie zachowania ofiary, na jaką zapolowałby poza ścianami domu (lecz te ściany zapewniają mu bezpieczeństwo i przy okazji napomknę, że nie popieram i nie zalecam wypuszczania kotów bez kontroli). Koty przeważnie uwielbiają się przyczajać, obserwować ofiarę, oszacowywać atak z pewnej odległości i/lub z ukrycia. Użyłam słowa „przeważnie”, ponieważ znów nie chciałabym generalizować. Niektóre koty (często te młodsze, ale nie tylko) będą lubiły zabawę, w której jest sporo skoków i wysokości, na które chętnie się wdrapią, ale to już zależy od ich preferencji. Czajenie się jest jednak elementem, którego nie powinno zabraknąć. Może go być mniej lub więcej, zależnie od sytuacji i przypadku, ale behawioralnie zaleca się, by było.
Jak sprawić, by kot się czaił? Najczęściej poprzez spowolnienie ruchów kocią wędką, czasem nawet tak, by przesuwanie się końcówki (piór, puchu, czy czegokolwiek, co znajduje się na sznurku) było ledwo zauważalne.
Warto również pamiętać, że w całej zabawie nie chodzi o kompletne wymęczenie kota, by po niej miał siłę już tylko leżeć, ale o spełnienie jego potrzeb łowieckich – to w pełni uczynimy, jeśli będziemy przestrzegać zasad cyklu łowieckiego, a także domkniemy go, podając po sesji zabawy przysmak lub posiłek. Bez tego kot nie odczuje satysfakcji po upolowaniu ofiary w postaci kociej wędki. Jest to nieodłączny element, o którym bardzo często się zapomina, a jego brak potrafi zniweczyć całą pracę nad kocimi potrzebami.
Cykl łowiecki może zostać przerwany także z wielu innych, mniej oczywistych powodów: gdy kot ma stały dostęp do miski z karmą i może ją sobie co chwila podjadać, gdy nie ma zapewnionej regularnej zabawy oraz nie ma zapewnionych innych bodźców w ciągu doby i nudzi się (urozmaicone środowisko spełniające potrzeby gatunkowe jest istotne; o urządzaniu kociego domu pisałam dla Magazynu Pupil w poprzednim roku).
Wyznaczenie pór karmienia jest korzystne zarówno behawioralnie, jak i dietetycznie – budujemy z kotem relację, codzienną rutynę, zapobiegamy rozleniwieniu i nadwadze. Jednak, nawet jeśli karma jest podawana kotu o określonych porach, zdarza się, że opiekunowie robią to przed zabawą. Nie jest to dobra praktyka, ponieważ oprócz opisanych powyżej skutków niedopełnienia cyklu łowieckiego, ryzykujemy problemami gastrycznymi.
Jakie mogą być skutki nieprawidłowej zabawy lub jej braku?
Jeśli zabawa w jakiś sposób nie będzie zgodna z kocimi potrzebami i ich nie zaspokoi, może się to poważnie odbić na opiekunach. Kot może usilnie próbować zaspokoić po niej swe potrzeby samodzielnie – zaczynając polować na dłonie czy stopy ludzkie, na inne zwierzęta przebywające w domu, na różne intrygujące z jego perspektywy przedmioty, które tak naprawdę nie służą do zabawy. Pozwalając takiemu stanowi rzeczy długo trwać i niczego nie zmieniając, pogłębimy problem, a z czasem może się okazać bardzo trudny do naprawienia (nawet przez doświadczonego behawiorystę).
Skoro o tym mowa, ludzkie kończyny nie powinny służyć zabawie z kotem i warto tej zasady uczyć zwierzę już od maleńkości. Nie prowokować, nie zachęcać, nie wzmacniać gryzienia czy drapania naszych rąk, czy nóg. Dzięki wczesnemu działaniu unikniemy wielu problemów w przyszłości, oczywiście pod warunkiem, że każdy gość w domu uszanuje tę zasadę i będzie się do niej tak samo stosował. Dobrze jest spokojnie uprzedzić o tym innych jeszcze przed kontaktem z kotem, ponieważ zwyczajnie mogą nie posiadać takiej samej wiedzy, jak my.
Pragnę tutaj wspomnieć, że koty wcale nie lubią być „tarmoszone” pod włos, tak samo nie przepadają za „siłowaniem się”, „szarpaniem się”, „droczeniem się” z opiekunem czy kimkolwiek innym. Nie zależy to też od płci, a spotykałam się z takimi teoriami, że kocury uwielbiają nieco brutalniejsze „zapasy”. Nieprawda. One mogą to, co najwyżej… znosić, ale też do pewnego momentu. Może nam się wydawać, że wszystko jest w porządku, ale w każdym kocie, niezależnie od wieku, niezależnie od płci, długo będą tkwić wszelkie emocje wywołane tak gwałtownymi ruchami i intensywnym kontaktem.
Stąd, jeśli kot zaatakuje po upływie kilku godzin, człowiek zazwyczaj powie, że pewnie coś mu się przywidziało, że zrobił to bez powodu. Nie połączy ataku z wcześniejszym nieprawidłowym obchodzeniem się ze zwierzęciem. Tego typu „zabawa” nie sprawia przyjemności, może nawet wywołać poczucie bycia zagrożonym ze strony ludzkiej dłoni! Czy opiekun kochający swojego mruczka chciałby, żeby ten zaczął się go bać? Unikać go? Chować się przed nim? Myślę, że każdy odpowie tutaj „nie”.
Istnieje jeszcze jeden scenariusz – kot, który od małego nie miał styczności z zabawkami różnego rodzaju i nie uczył się z nich korzystać (a jego człowiek zlekceważył tę naukę), może w późniejszych latach nie mieć ochoty na zabawę w ogóle. Nie tylko nie będzie zainteresowany, ale zwyczajnie taka aktywność będzie dla niego czymś dziwnym.
Przy takich kotach często słyszę, że ciężko dla nich dobrać zabawkę, na którą choć raz by spojrzały, że nie podziałały nawet kocimiętka czy waleriana, że skupienie potrwało najdłużej przez minutę… Na szczęście na rynku zoologicznym pojawia się coraz więcej ciekawych rozwiązań, opiekun może testować, kombinować i modyfikować, by znaleźć sposób na zaradzenie takiemu problemowi. Często może okazać się tutaj pomocny kontakt z behawiorystą, który badał preferencje wielu zwierząt i ma sporą wiedzę.
Niechęć do zabawy może wynikać także z braku obecności człowieka. Wszelkie zabawki interaktywne czy na inteligencję są dobrym sposobem na nudę, urozmaiceniem środowiska, ćwiczeniem mózgu, ale… kot często bardzo pragnie kontaktu ze swoim opiekunem. O wiele przyjemniej będzie mu się siedziało nad takimi zabawkami, jeśli po drugiej stronie usiądzie ktoś z jego ludzkiej rodziny i pokaże mu, jak wszystko działa.
Czyniąc tak, unikniemy zniechęcenia się po pierwszym podejściu, ponieważ kot szybciej zrozumie mechanizm działania danej zabawki (miewają różne poziomy trudności), a poza tym uszczęśliwimy kota. Tory z piłeczkami, rybki na baterie wrzucane do wody, maty/kule na przysmaki itp. pomagają nam, gdy jesteśmy zapracowani i nie mamy akurat dużo czasu, ale gdy ten czas już powróci, warto pospędzać go trochę z kotem. Prawda jest bowiem taka, że to opiekun jest dla kota najcenniejszym, żywym zasobem 🙂