Barbara Truty i Kinga Truty od kilku lat są organizatorkami Tarnowskich Zjazdów Berneńczyków. Z całej Polski do Tarnowa przyjeżdżają nie tylko opiekunowie wraz ze swoimi berneńskimi przyjaciółmi, ale także pasjonaci rasy. Główną częścią zjazdu jest parada ulicami miasta, do której przyłączają się również mieszkańcy.
Katarzyna Nogaj: Kiedy zamieszkał z Wami pierwszy berneńczyk?
Barbara Truty: Dzieci bardzo chciały mieć psa. Na początku wzbraniałam się, choćby z uwagi na to, że są takie sytuacje, kiedy psa nie można zabrać ze sobą. I co wtedy? Jednak po pewnym czasie podjęliśmy decyzję, że będzie pies i tu pojawił się dylemat – jaki? Było założenie, że chcemy dużego czworonoga. Zaczęło się szukanie, czytanie o poszczególnych rasach. Córka dostała od chrzestnej piękny album z opisem psów – kilka w niej przedstawionych wzięliśmy pod uwagę. W podjęciu ostatecznej decyzji pomogło nam spotkanie znajomego spacerującego z berneńczykiem. I tak w 2009 roku zamieszkała z nami Nadira.
Kilka miesięcy później, podczas wieczornych zakupów, znaleźliśmy małą przestraszoną sunię. Zabraliśmy ją do domu. Zrobiliśmy ogłoszenia i porozwieszaliśmy je na mieście, ale nikt się nie odezwał. Została więc z nami i nazwaliśmy ją Tina. Weterynarz oszacował, że może mieć około 6 lat. Tinka, na swoich małych nóżkach, chodziła za mną jak cień. Była moim pieseczkiem. Za Tęczowy Most odeszła w listopadzie ubiegłego roku w wieku ponad 17 lat.
K.N.: Nadira i Tina, a później?
B.T.: Nadira niestety odeszła na chłoniaka jak miała niewiele ponad pięć lat. Zostawiła po sobie straszną pustkę w domu. Był co prawda ten malutki pieseczek, ale brakowało berneńczyka. Znaleźliśmy więc hodowlę FCI, w której zarezerwowaliśmy sunię. I tutaj pojawia się historia, jak z jednej zrobiły się dwie ?
Kinga Truty: W dniu, kiedy mieliśmy ją odebrać, zadzwoniła pani z hodowli z informacją, że mała ma przepuklinę pępkową. Zaproponowała, że jeśli mamy obawy, to możemy wziąć jej siostrę – Taminę. Biliśmy się z myślami co zrobić, bo tej naszej wybranej nadaliśmy nawet imię hodowlane – Tarica Blue (Niebieska Gwiazda). Postanowiliśmy, że na miejscu podejmiemy decyzję. Jednak okazało się to jeszcze trudniejsze. Wybiegły do nas dwie śliczne puchate kuleczki, no i którą wybrać? W końcu tato powiedział: „Jak się nie możecie zdecydować, to weźcie obie!”. Dwa razy nie musiał powtarzać.
B.T.: Tak naprawdę, na to właśnie czekałyśmy. ?
K.T.: No i wróciliśmy z dwiema siostrami – Tariką i Tamisią. W domu od razu zrobiło się weselej, chociaż staruszka Tina nie była za bardzo zadowolona… Z Nadirą były wielkimi przyjaciółkami, a tutaj nagle pojawiły się dwa małe zadziorki. Jak za dużo rozrabiały, to Tina przywoływała je do porządku.
K.N.: A jak trafił do Was Max?
K.T.: Max trafił do nas przez przypadek, kiedy siostry miały 2,5 roku. Poznałam go w swoje urodziny – to był najlepszy prezent jaki mogłabym sobie wymarzyć. Był wyciągnięty z pseudohodowli i przebywał w hoteliku koło Tarnowa. Przed adopcją musiał zostać wykastrowany – wtedy zostałyśmy poproszone o stworzenie dla niego na chwilę domu tymczasowego. Ale został z nami na zawsze. To był ewidentnie mój pies – piękny, mądry, dostojny Maximilian, który nie odstępował mnie na krok. Niestety zachorował na nowotwór płuc i odszedł za Tęczowy Most mając niecałe 7 lat. Dane nam było spędzić razem tylko dwa lata. Aktualnie zostały z nami dwie siostry berneńskie Tarika i Tamisia.
K.N.: Kiedy i jak pojawił się pomysł na organizację Zjazdu Berneńczyków w Tarnowie?
B.T.: Jeśli chodzi o zjazdy, to wcześniej na naszym terenie odbywały się spotkania w Dubiu koło Krakowa. Zaczęliśmy w nich uczestniczyć dopiero wtedy, kiedy pojawiły się u nas siostry. W 2016 r. byłyśmy również na ostatnim zjeździe w Tokarni. Wobec tego, że Tokarnia i Tarnów leżą całkiem niedaleko od siebie, rok później zorganizowałyśmy zjazd u nas. Okazało się, że czerwcowy zlot berneńczyków cieszył się dużym zainteresowaniem, więc jesienią tego samego roku odbył się kolejny. Natomiast 3 lipca 2021 r. spotkamy się już po raz ósmy z miłośnikami tej najpiękniejszej rasy na świecie.
K.N.: Kto przyjeżdża na Wasze zjazdy?
K.T.: Przyjeżdżają do nas ludzie z całej Polski. Letnie zjazdy skupiają zazwyczaj ponad 100 osób z 11 województw. Odwiedzają nas osoby z najdalszych zakątków kraju: Koszalin, Wyspa Wolin, Gdańsk, Mazury. Był też jeden Pan spod granicy holenderskiej. Bardzo dużo jest przyjezdnych z Warszawy, Śląska i Lubelskiego. Bernolnięci z Podkarpacia i Małopolski to sami swoi ?
B.T.: Zjazdy są dedykowane rasie, ale nie ma ograniczeń. Każdy może się do nas przyłączyć. Na przykład nasza Tinusia, kiedy jeszcze żyła, została okrzyknięta szefową zjazdu i szła na czele pochodu. Ostatniego roku, kiedy nóżki jej już odmawiały posłuszeństwa, mąż ją niósł na rękach na początku korowodu. Oczywiście osoby posiadające oprócz berneńczyka innego psiaka, również zabierają go ze sobą. Dlatego też na naszych zlotach pojawiły się: nowofundlandy, yorki, biały owczarek szwajcarski, amstaff, dog błękitny, beagle, kundelki. Ponadto gościem szczególnym jest małpka kapucynka.
K.N.: Jak zwykle wygląda plan zjazdów?
B.T.: Można powiedzieć, że wszystko zaczyna się już w piątek. Goście przyjezdni korzystają z noclegów na kampingu w Tarnowie. W tym roku wszystkie 18 domków rozeszło się jak świeże bułeczki. Pierwszy wieczór – to taki wieczorek zapoznawczy, który spędzamy w zaprzyjaźnionej Restauracji “U Młynarzy”. Główna część imprezy odbywa się w sobotę.
K.T.: Oficjalnym punktem programu jest parada berneńczyków ulicami Tarnowa. Około godziny 8:30 zbieramy się przy stadionie Tarnovii. W barwnym korowodzie zwykle bierze udział 50-70 psów wystrojonych w kwiaty i chusty. Ponieważ berneńczyki pochodzą ze Szwajcarii, wszystkich uczestników zachęcamy do założenia strojów regionalnych. W nawiązaniu do historii rasy, kiedy to berneńczyk był psem pracującym, podczas parady m.in. nasz Max ciągnął wózek z kwiatami ?
B.T.: Podążamy ul. Bandrowskiego i Krakowską w stronę Rynku. Na miejscu oficjalnie witamy uczestników zjazdu oraz dziękujemy sponsorom i partnerom. Ponadto jest część artystyczna – występy zaproszonych gości (na przykład pokaz tańca, koncert). Później samochodami jedziemy do ośrodka rekreacyjnego “Dziki Bór” w Wał-Rudzie, gdzie odbywa się druga część imprezy – spotkanie integracyjne przy grillu. Na miejscu serwowane jest gorące danie, ciepłe napoje i inne smakołyki.
K.N.: Co jest celem Waszych zjazdów?
K.T.: Oprócz spotkań, które same w sobie są dla nas ważne, przygotowujemy dodatkowe atrakcje: mini zawody sportowe dla psa i jego opiekuna, pokaz nosework, pokaz dummy, udzielanie pierwszej pomocy psu. Odbywają się też prelekcje na różne tematy, np.: historia rasy, problem pseudo-hodowli, odpowiednie żywienie psa. Ponadto organizujemy konkursy dla dzieci i dorosłych.
B.T.: Ostatnia impreza odbyła się pod hasłem: „Nasze berneńczyki za Tęczowym Mostem”. Tak się niestety złożyło, że w poprzedzającym ją roku bardzo dużo zjazdowych berneńczyków odeszło za Tęczowy Most. Chcąc zachować je w pamięci właściciele otrzymali obrazy na płótnie z wizerunkami swoich pupili. Wspólnymi siłami wspieramy również leczenie psiaków – organizujemy bazarek, na którym można kupić różne przedmioty. Tak nam mija sobota ? Później część osób wraca do swoich domów, a część na kamping. W niedzielę niektórzy jeszcze przed odjazdem zwiedzają Tarnów.
Lipiec zbliża się wielkimi krokami, więc już niedługo spotkamy się z naszą berneńską rodziną.
K.N.: Dziękuję za rozmowę i mam nadzieję, że spotkamy się podczas lipcowego zjazdu.
Więcej szczegółów znajdziecie na FB:
VIII Tarnowski Zjazd Berneńczyków „Tarnów w Tricolorze”