Strefa Twojego pupila - nowości i porady dotyczące zwierząt domowych

Kocię z behawioralnego punktu widzenia – cz. I

Kocię z behawioralnego punktu widzenia – cz. I

Czy kocię da się wychować? Czy i kiedy można nauczyć je komend, konkretnych reakcji? Czy da się je przyzwyczajać do pewnych sytuacji, bardziej lub mniej stresujących? Czy można je czegoś oduczyć? – te pytania pojawiają się najczęściej, gdy mowa o kotach domowych w młodym wieku. W tym artykule postaram się to objaśnić.

Tekst opracowała: Agata Bladowska

 

Socjalizacja kociąt

 

Socjalizacja jest fundamentalnym aspektem w życiu kotów, którego nigdy nie powinno się pomijać. Ma ona ogromny wpływ na późniejsze relacje kota z człowiekiem, z innymi zwierzętami, a także na wszelkie zgodne z etogramem reakcje wobec najróżniejszych sytuacji w jego życiu. Dlatego bez socjalizacji ani rusz – zarówno pierwotnej, jak i wtórnej (czyli tej, która zaczyna się od momentu oddzielenia kocięcia od matki i rodzeństwa) – ponieważ braku socjalizacji nie da się nadrobić, a z kotem niezsocjalizowanym pracuje się o wiele, wiele trudniej, może on wykazywać różne problemy behawioralne i bez behawiorysty się nie obejdzie.

 

Po co uczyć?

 

Kot jest zwierzęciem, które nie ma pojęcia o czymś takim jak „maniery”, co wypada robić a czego nie. Nie można mieć do niego pretensji o to, że wskakuje na stół, blat kuchenny czy do zlewu pełnego brudnych naczyń – to naturalne, że poszukuje on różnych wysokości w domu, ponadto jest istotą z natury ciekawą świata (silny instynkt odkrywcy).

Często jestem pytana, po co kotu komendy, przecież to nie jest pies. Odmienność gatunku o niczym tu nie świadczy, a nauczenie komend pomaga w wielu sytuacjach, np. przy nagłej wizycie kuriera. Zazwyczaj brakuje wtedy czasu na chaotyczne gonienie kota po całym domu i zamykanie go w oddzielnym pokoju, dlatego powiedzenie kotu „zostań” i wyjście po paczkę bez ryzykownego przepychania się ze zwierzęciem w drzwiach jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Pod warunkiem, że kot faktycznie jest danej komendy nauczony i posłucha opiekuna, a po tym otrzyma ulubiony przysmak w nagrodę.

W kocim życiu najbardziej przydatne wydają się być właśnie dwie komendy – „zostań” i przywołanie na imię. Są naprawdę przydatne na co dzień, poza tym cierpliwy, pozytywny trening bez krzyków pozwala na budowanie, a nawet umocnienie relacji człowieka z kotem. Oczywiście jeśli ktoś ma ochotę na więcej komend i zwierzę wyraźnie jest do nich skore, droga wolna! Podczas treningów można używać tzw. Klikera, o ile kot jest oswojony z jego dźwiękiem i kojarzy go pozytywnie – najpierw więc należy kota nauczyć, czym jest kliker i postarać się, by skojarzył go z nagrodą. Wszystko stopniowo, pośpiech jest niewskazany.

 

Kocięta są bardzo podatne na naukę

Kocię z behawioralnego punktu widzenia – cz. I

 

To właśnie koty w młodym wieku mają największą szansę na nauczenie się wielu rzeczy, dlatego warto zacząć pracować nad nimi, gdy tylko kot w pełni zaaklimatyzuje się w naszym domu po przyjeździe z hodowli czy schroniska. Jest to istotne, ponieważ usilne próby nauki, gdy kot jest jeszcze w stresie, nie przyniosą pożądanych rezultatów, a także mogą znacznie podnieść poziom stresu czy frustracji (a ta może przerodzić się nawet w agresję).

Nieprawdą jest, że koty dorosłe czy starsze niczego się już nie nauczą – owszem, zwierzęta w tym wieku są w stanie się uczyć, ale już nie tak szybko i wszelkie treningi często bywają po prostu bardziej wymagające. Przy odpowiednim podejściu, konsekwencji, cierpliwości i dobrej relacji z kotem nie są one niemożliwe.

Wczesny wiek kota wiąże się dodatkowo ze zwiększoną wrażliwością na traumę i wszelkie negatywne, przykre doświadczenia – dlatego należy ich unikać, ponieważ kocięciu bardzo szybko zakoduje się, że ktoś lub coś jest straszne i może to mocno wpłynąć na jego dalsze życie. Rolą człowieka jest tutaj zapewnienie kocięciu jak najbezpieczniejszego środowiska.

Środowisko to powinno jednak zawierać podstawowe zasoby (miski, kuwety, drapaki, legowiska, zabawki) i dostarczać kocięciu wielu bodźców, ponieważ również dzięki nim kocię uczy się, jak funkcjonować na tym świecie. Należy więc pozwolić na eksplorację domu, ale niezmiernie ważna jest stała obserwacja i pilnowanie, czy kocię np. nie spadnie czy nie przeciśnie się w niebezpieczne miejsce z kablami od urządzeń elektrycznych.

 

Kota warto uczyć pewnych rzeczy, ponieważ każdemu ułatwi to funkcjonowanie w domu, a także uchroni zwierzę przed ewentualnym niebezpieczeństwem. 

 

 

Czego uczyć kocię, które przyjedzie do nas z hodowli?

 

Różne podłoża

Poczynając właśnie od środowiska, kot powinien poznać różnego rodzaju podłoża, zarówno te miękkie, jak i twarde (podłoga, dywan, kafelki itd.). Choć ta nauka powinna mieć miejsce już w hodowli, nowy opiekun również powinien kotu o niej przypomnieć. Na wszelki wypadek.

Jeśli natomiast planujemy w przyszłości spróbowanie spacerów na smyczy, powinniśmy zapoznać kota przede wszystkim z trawą. Warto wysiać owies w dużej, płaskiej donicy, do której kot będzie mógł wejść, poocierać się o źdźbła, a nawet położyć się na nich.

Świetnym ćwiczeniem jest także położenie nieco mokrego ręcznika na podłodze, ponieważ chodząc czy bawiąc się na nim, kocię stopniowo oswaja się z tym, że istnieje coś takiego jak woda i wcale nie jest taka przerażająca!

Przyzwyczajanie do transportera

Transporter jest niesamowicie istotnym przedmiotem, który będzie towarzyszył kociemu opiekunowi przez całe życie, ponieważ to w nim trzymamy kota podczas podróży samochodem czy podczas wybrania się

Kocię z behawioralnego punktu widzenia – cz. I

Photo by Petrebels on Unsplash

do lekarza weterynarii. Kot nie powinien zrażać się do transportera i warto postarać się, by kojarzył mu się on z azylem, miejscem, w którym może się ukryć, czuć się bezpiecznie. Dlatego właśnie chowanie transportera do szafy jest błędem, uniemożliwiającym kotu naukę. Zawsze uczulam, że transporter powinien stać na wierzchu, otwarty, by kot mógł sobie do niego zajrzeć w dowolnym momencie. By oswoił się z jego widokiem, z przebywaniem w nim przez krótszy, a potem dłuższy czas. Bardzo pomocne będzie tutaj podawanie posiłków oraz przysmaków w pobliżu transportera (a kiedy kot już się do tego przyzwyczai, można wrzucać smaczki nawet do środka).

Przyzwyczajanie do różnych urządzeń w domu

Na co dzień gotujemy, pierzemy, suszymy, prasujemy i sprzątamy. Wiele towarzyszących nam przy tym urządzeń wy- daje z siebie mniej lub bardziej drażniące ucho dźwięki. Zresztą, nawet do tych cichszych kot musi się przyzwyczaić. Regularne włączanie ich i zapewnianie przy tym kotu komfortu psychicznego sprawi, że z czasem zacznie je ignorować, traktować jak coś zupełnie normalnego, niestresującego. Jeśli zaś z którymś urządzeniem kot będzie miał większy problem, są na to sposoby, które opiszę w drugiej części tego artykułu. Zawsze można też zgłosić się do behawiorysty, który przeanalizuje sytuację i udzieli cennych porad.

Stawianie granic

Nie jest tak, że kotu nie wolno niczego zabraniać. Człowiek ma prawo nie chcieć, by kot wchodził na blat kuchenny i jest to zresztą całkowicie zrozumiałe. Na takim blacie przygotowujemy dla siebie posiłki, więc musimy dbać o szczególną higienę. Ponadto, mogą na nim leżeć przedmioty niebezpieczne dla kota, np. ostry nóż, coś gorącego, a także toksyczne pokarmy jak cebula, czosnek, winogrona.

Jeśli chcemy nauczyć kota pewnych granic, należy stawiać je już od początku pobytu zwierzęcia w naszym domu. Czyli: nie pozwalać i odciągać uwagę, a jak kot wskoczy to od razu zestawiać. Konsekwencja jest tutaj kluczowa! Już pojedyncze zignorowanie jednego wejścia kota na blat może sprawić, że cała nauka przepadnie, a przede wszystkim stanie się dla niego bardziej niezrozumiała – bo jak to tak? Raz człowiek pozwala, a potem już nie?

Podobne działania podejmuje się w przypadku wskakiwania na stół (co też bywa problematyczne i też może stanowić dla kota zagrożenie, gdy np. akurat jemy gorącą zupę, która może wylać się i na kota i na nas!), a także gdziekolwiek indziej, gdzie jest niebezpiecznie, czy gdzie człowiek pracuje i przetrzymuje ważne dla niego dokumenty itd.

Z jeszcze większą konsekwencją należy uczyć kota, że ludzkie ręce i nogi nie służą zabawie. Zlekceważenie takiego zachowania skutkuje zwykle poważnymi problemami behawioralnymi w przyszłości (kocię kiedyś dorasta i to „niewinne podgryzanie” staje się znacznie bardziej bolesne, do krwi, nierzadko kończy się opatrunkami, bandażami czy nawet wizytą w szpitalu).

Pozytywny kontakt z człowiekiem

Wydawałoby się, że jest to oczywiste, ale niestety rzadko przychodzi do głowy, gdy myśli się o kociej nauce. Po przybyciu do naszego domu, kocię zaznajamia się nie tylko z nowym otoczeniem, ale przede wszystkim z nowymi ludźmi. Każdy ludzki członek rodziny powinien dać się kotu obwąchać i poznać (sam nie powinien się narzucać, szczególnie na początku). Gdy kot się odważy i bardziej zrelaksuje, można go pogłaskać (nie za mocno), starając się przy tym wyczuć miejsca, w których kot preferuje być dotykany. Zasadnicze jest wyczucie momentu, w którym należy zakończyć głaskanie. W ten sposób kot nie będzie miał opiekuna dość i nie dojdzie do poczucia frustracji, a także przebodźcowania dotykiem.

Warto przemawiać do kota łagodnym, niezbyt głośnym tonem, a przy tym uspokoić swoje emocje, by go nie wystraszyć. Wszelkie kary fizyczne są niedozwolone i bardzo negatywnie wpływają na relację, prowadząc do utraty kociego zaufania. Należy więc zapomnieć o starej metodzie pryskania wodą, która nie powinna istnieć. Rzucanie w kota przedmiotami czy zamykanie go w ciemnym pomieszczeniu też jest karą, której nie należy praktykować! To nie prowadzi do niczego dobrego.

Każdy gość w kocim domu powinien zostać poinformowany o zasadach, jakie w nim panują. Nie każda osoba wie, jak obchodzić się ze zwierzęciem i nie można jej za to winić, natomiast należy ograniczyć ryzyko popełnienia błędów. To, jak dana osoba zareaguje na takie zasady, świadczy tylko o niej, nie o nas, dlatego nie warto się przejmować ewentualną krytyką. Spokojne wytłumaczenie sytuacji potrafi zdziałać cuda, bez tego obce osoby mogą (często zupełnie niecelowo) zrujnować cały proces kociej nauki. Przykład: bawienie się z kotem rękoma i uczenie poprzez to, że ręce są bardzo dobrym, atrakcyjnym obiektem do polowań.

Przyzwyczajanie do zabiegów pielęgnacyjnych

Czesanie, obcinanie pazurków, a także sprawdzanie i/lub przemywanie oczu, uszu, higiena zębów, to czynności, które powinny być wykonywane już u kocięcia. Im wcześniej rozpocznie się taką naukę, tym lepiej i tym mniej szamotania się w przyszłości. Profilaktyka zdrowotna to nieodłączny element sprawowania opieki nad kotem. Nawet, jeśli kot nie ma w danej chwili problemów np. z uszami, należy go przyzwyczajać do delikatnego dotyku w tym miejscu. Tak samo przed obcinaniem pazurków najpierw stopniowo oswajamy kota z dotykaniem opuszek łap. Nie na siłę, dotyk ten ma być dla kota przyjemnością. Z czasem można nawet spróbować lekko pomasować kocie łapki.

Przy zabiegach pielęgnacyjnych ważna jest zasada odpuszczenia, gdy kot ma już dość. Nic się nie stanie, jeśli nie udało się obciąć wszystkich pazurów, czy wyczesać kota z każdej strony. Kolejną próbę można podjąć następnego dnia – wtedy, kiedy kotu powróci dobry humor, ale również opiekun powinien zadbać o pozytywne nastawienie. Jeśli mamy zły dzień – też odpuszczamy, bo ryzykujemy nerwami, wtedy zarówno my, jak i kot szybko się zniechęcimy.

Przyzwyczajanie do wizyt weterynaryjnych

Profilaktyka zdrowotna prowadzi do wizyt u lekarza weterynarii. Koty powinno się regularnie odrobaczać/badać ich kał, szczepić, do tego badać krew, mocz, wykonywać USG, a z czasem również echo serca. Jest tego sporo i bywa więcej. O ile przyzwyczajanie do danego zabiegu może trwać latami i nawet się nie udać (bo pewne rzeczy zawsze będą dla kota nieprzyjemne), o tyle sama wizyta nie powinna kojarzyć się kotu z ogromną traumą. Warto nad tym pracować i wzmacniać pozytywne skojarzenia. Jest to obszerny temat, o którym powstają specjalne szkolenia i kursy, ale chciałabym tu przede wszystkim zwrócić na niego uwagę i przypomnieć, że koty nie trzęsą się na wizytach z natury. Wszystko skądś się bierze, dlatego pierwsze doświadczenia z wieku kocięcego są kluczowe!

Nie tylko opiekun ma tutaj pole do działania. Również lekarz weterynarii powinien o tym pamiętać i zadbać o miłą atmosferę podczas wizyty, nigdy nie powinien podnosić tonu głosu na kota, ani go straszyć w jakikolwiek inny sposób. Pomocne będzie zweryfikowanie specjalisty zanim przyjdzie się do niego z kotem – zarówno osobiście, jak i poprzez sprawdzenie opinii w Internecie czy pośród znajomych. Niestety, sam tytuł zawodowy nie świadczy o dobrym podejściu do zwierząt (do ludzi zresztą także).

 

Przysmaki odgrywają bardzo ważną rolę w kociej nauce, nie może ich zabraknąć 😉

 

Na koniec chciałabym zaznaczyć, że opisałam powyżej głównie te najważniejsze aspekty życia kocięcia i sytuacje, które przydarzą się praktycznie każdemu kociemu opiekunowi. Osobny i bardziej zaawansowany temat stanowią podróże samochodem, podróże pociągiem (i komunikacją miejską), spacery na smyczy czy wprowadzenie nowego zwierzęcia do domu. O niektórych z nich pisałam już dla magazynu Pupil, ale niezmiennie należy pamiętać, że jakikolwiek artykuł nie zastąpi kontaktu ze specjalistą – tu akurat: behawiorystą. Do każdego przypadku podchodzi się bowiem indywidualnie i w razie czego absolutnie nie należy obawiać się poproszenia o pomoc. Chodzi tu przecież o nasze kochane koty, dla których opiekunowie chcą jak najlepiej :).

Tekst opracowała: Agata Bladowska – kocia behawiorystka, absolwentka Uniwersytetu SWPS, autorka bloga: kotwarszawski.pl
FB: facebook.com/KotWarszawski

Artykuł z magazynu PUPIL numer 4(24)/2021